Na tę decyzję czekano z napięciem w wielu stolicach. Także w Warszawie. Ważyły się losy bezpieczeństwa energetycznego, miliardów dolarów i ogromnych złóż ropy pod dnem Morza Kaspijskiego - pisze gazeta.
Projekt popierała Polska, licząc, że zmaleje nasza zależność od ropy rosyjskiej. Teraz stanowi ona 95 proc. naszego importu. Dzięki decyzji Kijowa udział ten może spaść o jedną trzecią, pod warunkiem że przedłużymy ropociąg z Brodów do Płocka - informuje "GW".
Inwestycji ostro sprzeciwiali się Rosjanie. Rurociąg Odessa - Brody będzie drugą, obok projektu Baku (Azerbejdżan) - Ceyhan (Turcja), drogą transportu ropy z b. ZSRR poza bezpośrednią kontrolą Rosji. Dlatego Moskwa kusiła Kijów, że jeszcze w tym roku może przesyłać w odwrotnym kierunku - z Brodów do Odessy - 9 mln ton swojej ropy, na czym Ukraina miałaby zarobić 90 mln dol. rocznie - pisze dziennik.
Kijów się wahał. Przed niedawną wizytą prezydenta Putina na Ukrainie spekulowano, że umowa o odwróceniu biegu ropy jest już gotowa. Z Putinem przyjechali do Kijowa przedstawiciele rosyjskiego koncernu TNK-BP, który chciał tłoczyć ropę z Brodów do Odessy - informuje "Gazeta Wyborcza".