To nie jest dobra wiadomość dla kierowców. Prawdopodobnie już w poniedziałek podrożeją na naszych stacjach benzyna i olej napędowy. Na razie o kilka groszy na litrze.
Obaj najwięksi krajowi producenci: PKN Orlen i Grupa Lotos podnieśli w czwartek ceny hurtowe. Nie po raz pierwszy zresztą w ostatnich tygodniach. Do tej pory wszakże właściciele stacji utrzymywali cenę benzyny euro 95 tuż przed granicą czterech złotych za litr.
Rzeczywiście, można mówić o psychologicznej barierze, swoistej cenie oporu – potwierdza Urszula Cieślak z biura Reflex, obserwującego rynek paliw. Według niej, ustalenie ceny powyżej czterech złotych może wywołać u kierowców odruch ucieczki. Tym razem jednak stacje stoją pod ścianą i nie mają wielkiego pola manewru. Przez ostatnie dwa miesiące żadnych ruchów nie wykonały, bo ceny hurtowe na przemian rosły i spadały. Teraz zanosi się na marsz w górę.
Dodajmy, że jest kilka powodów, dla których nie możemy spodziewać się obniżek w najbliższych tygodniach. Po pierwsze – paliwo na giełdach światowych jest bardzo drogie i nie zmienią tego nawet decyzje OPEC o zwiększeniu wydobycia, gdyż apetyt gospodarki światowej jest wciąż ogromny. Po drugie – w sezonie urlopowym ludzie więcej jeżdżą. Po trzecie – nie chroni nas silna złotówka, bo ostatnio dolar raczej drożeje.
Do tego trzeba dodać tak nieprzewidywalne zjawiska, jak zapowiadane latem przez synoptyków huragany nad USA, które mogą wyłączyć amerykańskie rafinerie na wiele tygodni – twierdzi Urszula Cieślak.
W Polsce mamy jeszcze jeden czynnik – napływ od maja 2004 roku ponad miliona używanych aut z krajów Unii. Nawet jeśli zarejestrowano na razie połowę z nich, to przecież ktoś pozostałymi jeździ i leje paliwo do baku. A dopóki jest duży popyt, nie ma powodu, by ceny spadały.