Były lubuski inspektor ochrony roślin nie dowie się od prokuratury, dlaczego umorzyła dochodzenie w sprawie jego zastępcy. Za zatuszowanie choroby ziemniaków domagał się jego odwołania, tymczasem wojewoda właśnie jego pozbawił stanowiska.
Ponad rok temu u rolnika spod Nowej Soli Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa wykryła chorobę ziemniaków. Inspektor powinien nakazać rolnikowi zniszczenie zakażonych ziemniaków. Jednak – co wykazała kontrola z warszawskiej centrali – inspektor nie wydał takiej decyzji. Co więcej – zapis o ujawnieniu zakażonych ziemniaków znikł z rejestru zielonogórskiej delegatury inspekcji.
Centrala miała zastrzeżenia
- Uznałem to za poważne
uchybienie służbowe mojego zastępcy w Zielonej Górze, którego konsekwencją
powinna być utrata przez niego stanowiska – wspomina Zygmunt Musiała,
lubuski inspektor ochrony roślin i nasiennictwa w Gorzowie od połowy czerwca
2002 do 12 sierpnia 2003 r., długoletni działacz PSL. – Zwróciłem się do
wojewody o odwołanie mojego zastępcy z powodu niedopełnienia obowiązków
służbowych. Wojewoda nie raczył mi nawet odpowiedzieć.
Wojewoda zareagował w inny sposób: odwołał Z. Musiałę, pozostawiając na stanowisku jego zastępcę z Zielonej Góry. – O odwołanie pana Musiały zwrócił się do wojewody główny inspektor ochrony roślin. Podał kilka poważnych argumentów merytorycznych dotyczących uchybień w pracy lubuskiego inspektora. Wojewoda podzielił argumenty głównego inspektora – mówi rzeczniczka wojewody Jolanta Borkowska.
Fałszerstwo mało szkodliwe
Wkrótce po odwołaniu Z.
Musiała złożył w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia
przestępstwa przez swego zastępcę. Polegać miało ono na zaniechaniu wydania
decyzji o zniszczeniu zakażonych ziemniaków i próbie ukrycia tego faktu poprzez
sfałszowanie dokumentacji.
W końcu 2003 r. Prokuratura Rejonowa w Zielonej Górze umorzyła postępowanie przeciwko zastępcy wojewódzkiego inspektora. Powód: znikoma szkodliwość czynu. Chodziło bowiem tylko o 300 kg ziemniaków.
- Nieważne, ile było tych zakażonych ziemniaków – twierdzi Z. Musiała. – Chodzi o bezsprzeczny fakt ukrywania choroby i fałszowania dokumentów. Unia Europejska stanowczo domaga się niszczenia zakażonych ziemniaków, a my tolerujemy takie szwindle...
Stanisław Sawicki, prokurator Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze wyjaśnił niedawno Z. Musiale, że nie otrzyma postanowienia o umorzeniu dochodzenia przeciwko jego zastępcy. Nie jest bowiem stroną w postępowaniu, a jedynie osobą zawiadamiającą o przestępstwie.
Nadal rządzi
Z. Musiała twierdzi, że padł ofiarą spisku
lewicowych władz województwa, zwłaszcza tych z południa regionu. Zmniejszył
bowiem znacząco kompetencje delegatury w Zielonej Górze.
Ostatni argument jako nieuzasadniony ocenia Mirosław Szarzyński, obecny
lubuski inspektor ochrony roślin w Gorzowie. – Ja nie zwiększyłem
kompetencji zielonogórskiej delegatury i nikt nie ma o to do mnie pretensji
– mówi M. Szarzyński.
Z. Musiała miał to szczęście, że w okresie
wypowiedzenia umowy o pracę w Inspekcji zaczęła mu się dwuletnia ochrona przed
przejściem na emeryturę. Kieruje Oddziałem Inspekcji w Strzelcach Kraj.