Kilkaset osób próbowało obrzucić budynek bułgarskiego parlamentu pomidorami. Ludzie, którzy wzięli udział w tym proteście skrzyknęli się w internecie.
To był gest solidarności z Nikołajem Kolewem zatrzymanym niedawno za podobny protest. Poeta i dawny dysydent wysłał w ubiegłym tygodniu do sześciu najważniejszych instytucji państwowych list otwarty, w którym zarzucił władzom korupcję i niezdolność do rozwiązania podstawowych problemów społecznych.
Ponieważ nie dostał odpowiedzi na list, zapowiedział na swoim blogu, że obrzuci siedziby tych instytucji pomidorami. Podał też termin planowanych akcji. Gdy we wtorek pojawił się przed parlamentem, czekał na niego 40-osobowy odział policji. Po rzuceniu pierwszego pomidora Kolew został zatrzymany na 24 godziny za chuligaństwo.
Dziś był wśród protestujących z pomidorem w ręku. "Lepiej rzucajmy pomidory niż granaty" - powiedział, dodając, że sytuacja w kraju wymaga mobilizacji społeczeństwa. Pomidory nie trafiły jednak w budynek parlamentu, bo przeszkodziły w tym oddziały policji.
Ostatnie sondaże pokazują, że poparcie dla bułgarskiego rządu drastycznie spada. Według różnych badań niezadowolonych z jego pracy jest od 60 do nawet 80 procent Bułgarów.