Ptak_Waw_CTR_2024
Green Gas Poland

Pies - wampir czy może człowiek?

14 marca 2005
- Nikt do mnie złości nie ma, ani konkurencja, ani znajomi - mówi hodowca z Kowali, który stracił 14 zwierząt. Nocą z piątku na sobotę "coś" grasowało w jego oborze. Część owiec zagryzło, niektóre się udusiły, inne padły ze strachu. Właściciel przypuszcza, że to dzieło psa-wampira, nie człowieka. Czy faktycznie?

Pan Andrzej jest jednym z dwóch największych w gminie Nowiny hodowców owiec. Od roku ma ich ponad 80. Zwierzęta trzyma na terenie posesji swojego szwagra, sam mieszka kilkaset metrów dalej. Owce stoją w murowanej oborze, podzielonej na trzy boksy, oddzielone jeden od drugiego solidnymi, metalowymi przęsłami, wysokimi na niespełna metr. Takie samo przęsło oddziela je od drzwi wejściowych, te zaś - również metalowe, na noc zamykane są na solidną zasuwę.
- Na kłódkę nie zamykałem, złodziei się nie boję. A nigdy w życiu mi nie przyszło do głowy, że coś takiego może się stać - opowiada pan Andrzej. Od soboty drzwi do obory zamyka też na kłódkę. Żeby rzeź się nie powtórzyła.

Poszarpane, zagryzione

W piątek metalowe drzwi w oborze zamknięto około godziny 19. Więcej do zwierząt nikt nie zaglądał. Najbliżej mieszka matka pana Andrzeja, ale nocą nic niepokojącego nie słyszała, mimo że wstawała do chorej wnuczki. W oborze była cisza. Rankiem to właśnie matka pierwsza poszła do zwierząt. Oniemiała.
- We wszystkich trzech boksach były martwe owce. Najwięcej tu - hodowca wskazuje środkowy, największy przedział. - Jedne poszarpane, zagryzione, inne tak zganiane, że ze strachu padły, na zawał, albo atak serca. Inne, zwłaszcza młode, podusiły się. 10 już nie żyło, cztery musieliśmy dobić rano. Dwie wciąż są tak ciężko ranne, że cały czas się zastanawiam, czy i ich nie będzie trzeba uśmiercić.

Pies-wampir?

Co tej nocy stało się w oborze? Wataha wilków napadła zwierzęta?
- Gdzie tam, tu nigdy wilków nie było - prostuje pan Andrzej. - Może ktoś tu ma psa-wampira? - ta hipoteza wydaje mu się prawdziwsza. O bestii, która szalała w oborze, hodowca mówi "on". Tylko dziwi go kilka rzeczy. Na przykład to, że latem, gdy owce noce spędzały na powietrzu, na ogrodzonym terenie za domem, nic ich nie atakowało. Albo to, że "on" - pies-wampir, w jakiś sposób otworzył sobie solidne przecież drzwi do obory. Człowiek musi się wysilić, żeby zasuwę odsunąć, a co dopiero zwierzę. Zresztą, nic nie wskazuje na to, by był to zgłodniały jakiś pies-przybłęda. Policjanci mówią tak: - Wygłodniały pies zabiłby jedną owcę, nasycił głód i uciekł. Zwierzęta nie mordują dla samej przyjemności zabijania, to raczej ludzka cecha...
Mundurowi, którzy pół soboty spędzili w Kowali, szukając morderczej bestii, rozpytywali okolicznych mieszkańców o ich psy. Zwłaszcza tych, którzy mają groźne czworonogi i spuszczają je z łańcuchów na noc.
- Co z tego, skoro każdy jeden mówił, że były na uwięzi? - zastanawia się pan Andrzej. Stracił 14 zwierząt, wartych cztery tysiące, których nikt mu nie zwróci, bo hodowla nie była ubezpieczona.
- To tylko zwierzęta. A co jeśli bestia, przecież wciąż nie wiemy jaka, zaatakuje ludzi? - zastanawia się hodowca. - Dzieci ze szkoły wracają, bawią się na podwórku... Dziecko w starciu z psem-wampirem, co rozszarpuje zwierzęta, nie ma żadnych szans...

POWIĄZANE

Nie ma turów jest Turvita w dolinie Liwca Twaróg jest tym światowym wyróżnikiem,...

Transformacja energetyczna w Polsce nabiera tempa. Coraz większe znaczenie w tym...

W Polsce występuje ponad 470 gatunków pszczół, a na świecie ich liczba przekracz...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę