Płatności UE będą mogły w tym roku wzrosnąć o 4 mld euro, jednak suma ta uszczupli unijne budżety w latach 2018-2020 - z taka propozycją wyszli przedstawiciele krajów przed ostateczną rundą negocjacji budżetowych - dowiedziała się PAP ze źródła unijnego.
W poniedziałek o północy mija termin na zawarcie porozumienia dotyczącego projektu budżetu UE na 2015 r. Jeśli przedstawicielom Parlamentu Europejskiego, Komisji Europejskiej i włoskiej prezydencji nie uda się wypracować stanowiska w ramach tzw. procedury pojednawczej, potrzebna będzie nowa propozycja budżetowa.
Reprezentanci trzech stron spotykają się późnym popołudniem w Brukseli. Wcześniej swoją pozycję ustaliły państwa członkowskie, reprezentowane w Radzie UE, od której europosłowie oczekują głębszego sięgnięcia do kieszeni. Projekt budżetu na 2015 r. przewiduje bowiem płatności na poziomie 140 mld euro, tymczasem PE chciałby, aby były one wyższe i wynosiły 146,4 mld euro.
Problem niewystarczającego poziomu płatności w budżecie unijnym, czyli środków realnie przeznaczonych na spłatę napływających do Brukseli faktur, narasta od kilku lat. KE zaproponowała zwiększenie wydatków o 4,7 mld euro, jednak stolice nie zgodziły się na to.
"Rada UE uznaje bezprecedensową skalę zaległych płatności i zobowiązuje się do korzystania z instrumentów elastyczności przewidzianych w rozporządzeniu w sprawie wieloletnich ram finansowych na lata 2014-2020 w celu rozwiązania tej wyjątkowej sytuacji" - głosi poniedziałkowy komunikat po spotkaniu stałych przedstawicieli państw przy UE.
W oświadczeniu brak jest szczegółów ze względu na mające się odbyć po południu kolejne rozmowy. PAP dowiedziała się jednak ze źródła unijnego, że tegoroczny budżet miałby być zasilony dodatkową kwotą 4 mld euro. Środki te nie zwiększyłby jednak obciążeń państw członkowskich, a uszczupliły budżety w latach 2018-2020. Wówczas wydatki unijne musiałyby zostać obcięte o około 1,3 mld rocznie.
Obecna sytuacja budżetowa to konsekwencja narastającej luki pomiędzy zobowiązaniami, czyli deklaracjami przekazania środków, a płatnościami. Unijne prawo budżetowe nie dopuszcza deficytu, co oznacza, że płatności, na które nie ma chwilowo pokrycia, są odraczane w czasie, a na ich zapłacenie trzeba albo znaleźć dodatkowe środki, które muszą wpłacić kraje członkowskie, albo pokryć z budżetów na kolejny rok. Jednocześnie praktycznie nie ma możliwości, by KE odmówiła zapłaty środków, do których się zobowiązała w ramach limitu określonego w wieloletniej perspektywie finansowej.
KE alarmowała już na początku października, że z budżetu na 2013 r. nie można było opłacić rachunków o wartości aż 26 mld euro i płatności te zostały przesunięte na rok 2014.
Przedstawiciele państw UE dążą do tego, by zobowiązania i płatności zostały skierowane "na bardziej zrównoważoną"ścieżkę, by uniknąć w przyszłości problemu z brakiem pieniędzy na pokrycie faktur. Oznacza to, że luka między płatnościami i zobowiązaniami ma przestać się zwiększać.
Jeśli Parlament Europejski zadowoli się takim stanowiskiem jeszcze dziś zakończą się negocjacje i na najbliższym posiedzeniu PE przyjmie budżet na 2015 r. Jeśli negocjacje się jednak załamią, Komisja Europejska będzie musiała przedstawić nowy projekt budżetu, a wówczas na dodatkowe negocjacje zostanie bardzo niewiele czasu.
Rozmowy ws. budżetu na 2014 i projektu na 2015 r. toczyły się już w piątek, jednak nie przyniosły one porozumienia. Parlament Europejski chciał, by na płatności w tegorocznym budżecie zostały przeznaczone niezaplanowane wpływy w wysokości ok. 5 mld euro, które pochodzą głównie z grzywien. "Te nieoczekiwane środki nie mogą być przekazywane z powrotem do państw członkowskich" - oświadczyli europosłowie po piątkowych negocjacjach.
Ostrzegali, że jeśli nie znajdą się dodatkowe pieniądze, zagrożony będzie program Erasmus+, dotacje dla małych i średnich firm czerpiących z budżetu UE a także środki dla naukowców, czy osób korzystających z unijnej pomocy humanitarnej.
7489498
1