Zorganizowane szajki zajmują bezprawnie tysiące hektarów państwowych gruntów i pobierają unijne dopłaty. Często uchodzi im to na sucho, alarmuje "Gazeta Wyborcza".
Jak to się odbywa? - Maszyny prywatnej spółki wjeżdżają pod osłoną nocy na 200 ha państwowych gruntów. Orzą, sieją. Spółka występuje o 200 tys. zł dopłat z Unii. Dostaje, zarabia też na plonach.
To skutek luki w prawie. Brukseli nie interesuje, czyja jest ziemia, lecz kto ją zaorał. Dopłaty należą się temu, kto na dzień 31 maja każdego roku użytkuje ziemię. Własność nie ma nic do rzeczy.
Mechanizm wyłudzeń trwa od wejścia Polski do UE w 2004 r.