Otwarcie rynków pracy już się opłaciło krajom, które tego dokonały. Ekonomiści obliczyli, że dzięki pracy imigrantów PKB Irlandii był o 2,5 proc. wyższy.
Imigranci z nowych krajów Unii walnie przyczynili się do szybszego wzrostu gospodarczego w krajach, które zdecydowały się otworzyć swoje rynki pracy. To Irlandia, Wielka Brytania i Szwecja. Potwierdzają to ośrodki badawcze - irlandzki Instytut Badań Ekonomiczno-Społecznych i szwedzki SIEPS.
- Z naszych badań wynika, że w ciągu ostatnich dwóch i pół roku PKB Irlandii podniósł się dzięki pracy imigrantów aż o 2,5 proc. - mówi "Gazecie" prof. Gerry Hughes z Instytutu Badań Ekonomiczno-Społecznych (ESRI) z Dublina. - Polacy, Litwini, Łotysze czy Czesi są u nas mile widziani. Nie ziściły się żadne czarne scenariusze korzystania z pomocy społecznej, natomiast przedsiębiorcy bardzo sobie chwalą otwarcie rynków pracy - mówi prof. Hughes. Dzięki napływowi tańszej siły roboczej płace w Irlandii rosły w ub.r. wolniej, niż w ubiegłych latach.
Od maja 2004 r. na Zielonej Wyspie pracę podjęło ponad 186 tys. imigrantów z nowych krajów Unii. Ponad połowa z nich to Polacy. Dla Irlandczyków to prawdziwy zalew siły roboczej. Wcześniej w podobnym okresie wszystkich imigrantów było trzy razy mniej!
Ale firmy z Dublina czy Cork sa wniebowzięte. Po pierwsze dlatego, że pędząca gospodarka Irlandii potrzebuje rąk do pracy i Polacy łatają luki w rynku pracy. Tempo wzrostu PKB to 4,5 proc.
Po drugie, jak wynika z raportu, Polacy za granicą są prawie dwa razy bardziej pracowici, niż w kraju! Wskaźnik zatrudnienia (pokazuje, ile osób pracuje wśród zdolnych do pracy) nad Wisłą ledwo przekracza 50 proc.
- Wśród imigrantów ten wskaźnik jest niesamowicie wysoki, przekracza 90 proc. To oznacza, że z dziesięciu zdolnych do pracy tylko jeden jej nie ma i to prawdopodobnie dlatego tylko, że ją zmienia albo szuka, a nie dlatego, że pracować nie chce - mówi prof. Hughes. Jak wynika z danych zgromadzonych przez Instytut z Dublina, jesteśmy w tym lepsi nawet od samych Irlandczyków, wśród których wskaźnik zatrudnienia wynosi "zaledwie" 62 proc.
Podobnie jest z bezrobotnymi. Jak wynika z raportu, wśród imigrantów stopa bezrobocia wynosi 2,6 proc., czyli jest prawie dwukrotnie niższa, niż w całej Irlandii. Pracujemy przede wszystkim na budowach, w hotelach, restauracjach.
Zupełnie inna sytuacja jest w Szwecji. Oficjalnie od maja 2004 r. napłynęło tam 10 tys. osób, ale nieoficjalnie imigracja z nowych krajów Unii była kilkakrotnie większa. Powód? W Szwecji znacznie bardziej opłaca się imigrantom pracować na czarno, a tych przypadków nikt nie rejestruje. - W całym Sztokholmie na budowach słychać polski czy łotewski, ale oficjalnie nikt nie mówi, że zatrudnia Polaków - mówi "Gazecie" Gunnar Ericson ze związku zawodowego budowlańców Byggnads w Sztokholmie.
Kiedy zakończy się odpływ Polaków do Irlandii, Szwecji czy innych krajów Unii? - Kiedy wyrówna się poziom życia w Polsce i innych krajach Unii. Kiedy przystępowaliśmy do UE w 1973 r., było podobnie. Masa Irlandczyków ruszyła do lepszej pracy, mieliśmy do czynienia z falą emigracji - mówi prof. Hughes. - Dziś sprowadzamy chętnych do pracy. Podobnie będzie z Polską. Ale dziś trwa walka o fachowców. W Irlandii widzieliśmy plakaty sponsorowane przez Wrocław i nawołujące do powrotu Polaków. To znak, że konkurencja o ludzi się zaostrza - dodaje.
Jak wynika z szacunków, Polska doszusuje do krajów "starej" Unii za 25-30 lat. Przy założeniu, że będziemy rozwijać się w takim tempie jak dziś - a więc ok. 4 proc. rocznie.
.png)
Zaloguj przez Facebook
