Nieżyciowe przepisy torpedują produkcję biopaliw w Polsce
15 stycznia 2010
Wydawało się, że polscy rolnicy będą mieli w naszym kraju prawdziwe eldorado biopaliwowe jednak szybko okazało się, że marzenia naszych farmerów o świetnym biznesie który będą mogli zrobić na biomasie pękły jak przysłowiowe bańki mydlane.
Chociaż w Polsce jest 15.000 instalacji do wytwarzani biopaliwa, przepisy, jak to zwykle w naszym kraju bywa, narzucają wymogi praktyczne trudne do zrealizowania. Rolnicy mogą produkować 100 litrów paliwa na 1 ha ziemi bez płacenia podatków ale zobowiązani są do utrzymywania na własny koszt 2 celników którzy przez 24 godziny będą pilnować przebiegu procesu tłoczenia oleju. Co jeszcze bardziej śmieszne, celnik powinien obserwować jak farmer wlewa olej do baku ciągnika. Można wyobrazić sobie sytuację gdy większość chłopów zaczyna produkować biopaliwa zgodnie z absurdalnymi przepisami to wówczas musielibyśmy sprowadzać celników do Polski z zagranicy. Indolencja kolejnych urzędników w zmieniających się rządach doprowadziła do tego, że Komisja Europejska notyfikowała ustawę dopiero we wrześniu 2009 r. Skutek przyjęcia tak wadliwej ustawy jest taki, że obecnie tylko 43 najbardziej wytrwałych rolników produkuje w Polsce legalnie biopaliwo dla własnych potrzeb.
Co więcej także polskie firmy paliwowe chętniej importują biokomponenty niż kupują od polskich producentów. Ulgę jest przyznawana bez względu na pochodzenie komponentów. 900 mln zł, czyli 60 proc. ulgi w podatku akcyzowym, trafia do zagranicznych producentów biodiesla. Tymczasem moce przerobowe polskich wytwórców są wykorzystane tylko w ok. 9 proc. Większość gorzelni zbankrutowała i Polska, która była przez lata eksporterem spirytusu, stała się obecnie jego importerem. Polscy rolnicy mogą wyprodukować 3 mln ton rzepaku, natomiast zakłady potrzebują 3,2 mln ton surowca. Podczas gdy ceny zbóż zarówno konsumpcyjnych jak i paszowych spadają, uprawa rzepaku mogłaby stać się prawdziwą „żyłą złota” gdyby nie potężne ilości estrów napływające z zagranicy.