Sprzęt będzie drożeć. Powody: drogie euro, droga ropa i nieoficjalny eksport produktów z polskich fabryk - donosi "Dziennik Gazeta Prawna". W tym roku AGD zdrożeje co najmniej o 5-7 proc. Apetyt producentów na większe podwyżki hamuje obawa, że mogłyby one przyblokować sprzedaż. A ta, jak wynika z pierwszych szacunków CECED, zrzeszającego producentów AGD, w 2011 roku po dwóch latach stagnacji wreszcie się odbiła. Eksperci prognozują 2-proc. wzrost. Oznacza to, że do sprzedaży w 2011 r. trafiło 4,5 mln sztuk dużych AGD. Analitycy uważają, że jeszcze większy skok odnotował rynek pod względem wartości sprzedaży.
Producenci przyznają, że podwyżek nie da się uniknąć chociażby z tego powodu, że z ich perspektywy kurs euro osiągnął krytyczny poziom. Od czasu kryzysu, czyli od 2008 r., waluta Eurolandu zdrożała o około 50 proc. A tym samym podrożały komponenty sprowadzane z zagranicy. Do tego, jak zauważa Davide Milone, dyrektor Indesit Polska, w poprzednim roku, gdy kurs euro bił rekordy, producenci AGD utrzymywali ceny na stałym poziomie.
Producentom AGD dała się we znaki również droga ropa. Podrożał nie tylko transport, ale również wytwarzane na bazie ropy tworzywa sztuczne używane w AGD, np. uszczelki w lodówkach. Szefowie fabryk produkujących sprzęt gospodarstwa domowego twierdzą też, że nie mogą już dłużej operować na minimalnych marżach. Koncerny cięły je, bo na naszym rynku trwa ostra wojna cenowa. To naturalny efekt skumulowania w Polsce fabryk największych producentów AGD - Electrolux, Indesit, Fagor Mastercook.
Rozpacz producentów AGD pogłębia fakt, że pralki i lodówki kupowane przez markety w Polsce trafiają później do sklepów w Czechach, Niemczech czy we Francji. W naszym kraju za tę samą lodówkę czy piekarnik trzeba zapłacić od 5 do nawet 15 proc. mniej niż na Zachodzie. Jeszcze 1,5 roku temu proceder ten dotyczył ok. 3-5 proc. urządzeń, jakie trafiały od producentów do dystrybutorów w Polsce. Obecnie mówi się już o blisko 20 proc. Straty z nieoficjalnego eksportu towarów mogą sięgać nawet milionów złotych.