Prokuratura z warmińsko-mazurskiego oskarża komornika o zaniżanie wartości zajmowanego majątku oraz zmowę z kupującymi na licytacjach - pisze FAKT.pl. Minister sprawiedliwości zawiesił go w czynnościach, ale oskarżony nie poczuwa się do żadnej odpowiedzialności.
Jan Stakun z Siedlisk w gminie Wydminy koło Giżycka był właścicielem sporego gospodarstwa. Zajmował się hodowlą bydła. Do pracy na 100 hektarach był mu potrzebny drugi ciągnik. - Pojawiła się możliwość kupienia ciągnika z dotacją unijną, tylko trzeba było zaciągnąć kredyt na tak zwany wkład własny - wspomina Jan Stakun.
- Złożyłem wniosek i kupiłem maszynę za ponad sto tysięcy złotych. Długo się z niej nie cieszyłem... - dodaje.
Pan Jan popadł w długi. W jego gospodarstwie pojawił się na polecenie banku komornik Sebastian S. Miał odzyskać 22 tys. złotych. Właściciel gospodarstwa, chcąc uniknąć licytacji sprzętu, zawarł ugodę z komornikiem i pożyczonymi od sąsiadów i rodziny pieniędzmi spłacił część zobowiązania. To, że taka spłata i ugoda miały rzeczywiście miejsce potwierdzają ustalenia śledczych. Ale komornik i tak zorganizował licytację!
- Sprzedał prawie nowy ciągnik za 15 tysięcy złotych, gdzie jego wartość była ośmiokrotnie wyższa - informuje nas mec. Lech Obara, pełnomocnik pokrzywdzonego rolnika. Zawiadomiliśmy o tym fakcie prokuraturę i udało się już doprowadzić do oskarżenia komornika - dodaje Obara.