Hodowcy mają dość strzyżenia przez restrykcyjne prawo. Zamiast iść jak baranki na rzeź, zaczynają lobbować - informuje "Puls Biznesu".
Od lat 80., kiedy zawieszona została ustawa o rozwoju społeczno-gospodarczym regionów górskich (tzw. ustawa górska), spada liczba owiec wypasanych w Karpatach. Przez 30 lat pogłowie owiec zmniejszyło się niemal 20-krotnie, do około 250 tys. sztuk.
Część hodowców owiec postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Zaczynają od promocji pasterstwa i góralskiej kultury, a skończyć chcą na skutecznym lobbingu w sprawie zmian legislacyjnych.
- System prawny nie odzwierciedla formy organizacyjnej, która od setek lat funkcjonuje przy wypasie, hodowli owiec i przetwórstwie mleka - zauważa Józef Michałek, działacz społeczny, ale też hodowca owiec z Żywiecczyzny, członek Związku Podhalan.
W górach ziemie są poszatkowane na małe działki i przy tak niewielkich włościach występowanie o dopłaty rolne mija się z celem. Tymczasem miejscowi od lat współpracują ze sobą, oddając bacom owce na letni wypas i pozwalając im korzystać ze swoich terenów.
- W ten sposób tworzą się naturalne klastry, w których współpracują całe doliny. Powstaje kulturotwórczy biznes - uważa Józef Dziasko, dolnośląski biznesmen.