Granda! Nieuczciwi handlarze wykorzystują panikę związaną z zarazą. Skupują od rolników ogórki i sprzedają nam w miastach po cenie nawet 10 razy wyższej niż zapłacili farmerowi! Wmawiają jednocześnie pracującym w pocie czoła ludziom, że nie ma chętnych na ich warzywa.
Włodzimierz Rabiasz (56 l.) – rolnik z Tymowej (woj. małopolskie) – ogórki uprawia, odkąd skończył 18 lat. Ma sprawdzone uprawy. Dorodne, dojrzałe i zdrowe warzywa sprzedaje na wielkiej hurtowej giełdzie warzywnej na obrzeżach Krakowa.
W ubiegłym roku za ogórki w hurcie dostawał po 2 złote za kilogram. Tyle płacili mu odbiorcy, czyli handlarze ze straganów w centrum miasta oraz właściciele sklepów. Teraz dają mu raptem 30 groszy za kilogram warzyw, tłumacząc to brakiem klientów, którzy żyją w strachu przed zarazą. Ale pan Włodzimierz nie ma wyjścia.
Nie prowadzi własnego straganu, ani sklepu. Albo sprzeda za cenę, jaką mu proponują, ale nie sprzeda wcale. A zakupione za 30 groszy ogórki pana Włodzimierza trafiają na stragany. Jakie są na nich ceny? Czy dużo niższe niż przed wybuchem zarazy? Ależ skąd! A na przykład przy krakowskim Kleparzu ogórki sprzedaje się po 3 złote! - To zdzierstwo! - oburza się Agata Krupiarz (33 l.), krakowianka. - Cena w hurcie jest wielokrotnie niższa!
Tylko czy można jakoś przechytrzyć pazernych handlarzy? Pozostaje kupować warzywa prosto od rolników lub na wielkich giełdach towarowych. Te jednak znajdują się z dala od centrów miast!