W powietrzu czuć wiosnę. Rolnicy ruszyli po nawozy. Kto bardziej zapobiegliwy zrobił to już zdecydowanie wcześniej. Ale na zakupy z wyprzedzeniem stać z reguły tylko właścicieli największych gospodarstw. Inni czekają na ostatnią chwilę, a dokładnie mówiąc na dopłaty.
Rynek nawozów rządzi się swoimi prawami. Tu zawsze najtaniej jest latem, potem ceny rosną. Chyba że trafi się na promocje.
Towaru jest pod dostatkiem, dlatego to sprzedawcy zabiegają o klienta. Firmy kuszą upustami, szczególnie przy krótkich terminach płatności. A jeśli prowadzą dodatkowo skup zbóż ze stałymi odbiorcami potrafią rozliczać się nawet po żniwach. W zamian za nawozy przyjmując pieniądze lub towar.
W porównaniu z sierpniem nawozy zdrożały od kilku do kilkunastu %, ale i tak ich ceny nie są już tak horrendalne wysokie jak w ubiegłym roku. Najbardziej rolnicy zainteresowani są teraz nawozami azotowymi, potrzebnymi do zasilenia ozimin.
Wybierają przede wszystkim saletrę amonową, saletrzak i mocznik. A jakie ceny? Bardzo różne, bo komu nie udało się sprzedać całego towaru w zeszłym roku został z drogim zapasami.
I tak saletra kosztuje najczęściej około 900 złotych, saletrzak prawie 800, a mocznik ponad 1000. Do tego trzeba doliczyć jeszcze 7 % VAT.