Kierowcy pukają się w głowę i nie mogą zrozumieć, dlaczego ta autostrada - którą nie mogą jeździć, bo zaczyna i kończy się w polu! - jest nocą oświetlona - podaje FAKT.pl. - To przecież wyrzucanie pieniędzy w błoto! - mówią wzburzeni.
Na Podkarpaciu gotowy jest kolejny odcinek autostrady A4 między Dębicą a Rzeszowem. Problem w tym, że z ponad 30 km trasy kierowcy wciąż nie mogą korzystać: droga zaczyna się i kończy w szczerym polu, brakuje wjazdów i zjazdów. Ma być oddana za kilka miesięcy.
Na gotowym odcinku - mimo że nikt nim nie jeździ - każdego dnia o zmierzchu włączają się latarnie! Po kilkadziesiąt słupów w kilku punktach z każdej strony całą noc oświetla przyszłe zjazdy oraz wjazd na parking w miejscu obsługi podróżnych. Jest ich co najmniej 300! Jedna taka lampa - nawet w oszczędnej wersji - miesięcznie zużywa prądu za 40 zł, więc oświetlenie całego odcinka autostrady to ponad 12 tys. złotych na miesiąc!
Mieszkańcy ze zdumieniem patrzą na rozświetloną, kompletnie pustą drogę. – Nie rozumiem, dla kogo to i po co. Przecież to marnotrawstwo. Po drodze hula tylko wiatr, a z latarń korzystają tylko muchy i ćmy, bo one ciągną do światła - mówi Wiesław Kowalik (60 l.) z Rzeszowa.
Drogowcy tłumaczą zaś, że to konieczne testy - aby oświetlenie miało gwarancje, musi swoje odświecić.
- Gotowy odcinek autostrady nie został nam jeszcze przekazany. Nadal odpowiada zań wykonawca. To on przeprowadza niezbędne testy oświetlenia i pokrywa jego koszty w ramach kontraktu, który z nami zawarł - tłumaczy Joanna Rarus, rzeczniczka rzeszowskiego oddziału GDDKiA.
Na całą autostradę, którą będzie można przejechać Polskę ze wschodu na zachód, poczekamy jeszcze co najmniej do końca przyszłego roku.