W związku z zagrożeniem dioksynami, wykrytymi w partiach mięsa w Niemczech, w Polsce nie było zwiększonego ryzyka dla polskich konsumentów - zapewnił w Sejmie wiceminister rolnictwa Andrzej Butra.
Butra odpowiadał w czwartek na pytania Wojciecha Mojzesowicza i Lucjana Karasiewicza (PJN) w sprawie importu mięsa skażonego dioksynami.
Na początku stycznia ujawniono, że do hodowców w Niemczech trafiły tony paszy zanieczyszczonej dioksynami. Wyższą niż dopuszczalna zawartość tych rakotwórczych substancji wykryto w jajach kurzych oraz wieprzowinie. Prokuratura wszczęła śledztwo przeciwko firmie Harles und Jentzsch ze Szlezwika-Holsztynu, produkującej tłuszcze paszowe.
Butra podkreślił, że nie było bezpośredniego zagrożenia dla ludzi, bo sprawdził się unijny system identyfikacji pochodzenia żywności.
Po informacji o możliwym zagrożeniu, Główny Lekarz Weterynarii nakazał powiatowym lekarzom informować o sprowadzanych do Polski partiach mięsa wieprzowego, drobiu jaj pochodzących z kilku niemieckich landów - tłumaczył Butra. Również inspekcja transportu drogowego oraz policja ma przekazywać dane o kontrolowanych transportach mięsa z tego regionu do Głównego Inspektoratu Weterynarii - dodał.
Wiceminister podał, że inspektorat przeprowadził też 906 kontroli w sklepach i zakładach, które potencjalnie mogły przetwarzać, lub handlować mięsem z zagrożonego terenu. W prawie wszystkich skontrolowanych placówkach dominowało mięso i jaja krajowej produkcji - mówił.
Zbadano 81 próbek na zawartość dioksyn i w żadnej nie stwierdzono przekroczenia dopuszczalnego poziomu dioksyn - poinformował wiceminister. "Dlatego 14 lutego zakończono wzmożony monitoring mięsa z Niemiec" - wyjaśnił.
W ocenie Butry "nie zaistniało zwiększone ryzyko dla konsumentów, w związku z pojawieniem się na polskim rynku produktów z zagrożonego terenu". Według wiceministra zdarzenie to pozwala "pozytywnie ocenić obecny system nadzoru weterynaryjnego podejmowanego w nagłych wypadkach".