Z całej Polski napływają protesty w sprawie nowo powstających ferm hodowli trzody chlewnej.
Polscy i amerykańscy specjaliści z Animal Welfare Institute przestrzegają przed pojawiającymi się w Polsce na coraz większą skalę wielkimi farmami przemysłowego chowu zwierząt. Ekolodzy i naukowcy są zdania, iż takie farmy będą zagładą dla polskiego rolnictwa, grożą zniszczeniem środowiska i chorobami konsumentów. Zdaniem przedstawicieli Western Organization of Resorce Council, już w chwili obecnej poważne zagrożenie stanowi amerykańska firma Smithfield Foods, jednak nie mniejszą uwagę należy poświęcić pozostałym wielkim fermom.
- Od 1968 r., kiedy to w Stanach Zjednoczonych nastąpił gwałtowny rozwój hodowli przemysłowych, ilość przypadków zatruć pokarmowych wśród konsumentów, którzy spożyli mięso pochodzące właśnie z takiej hodowli, wzrosła pięciokrotnie - twierdzi Tom Garret, konsultant ds. rolniczo-gospodarczych w amerykańskim Animal Welfare Institute. Amerykańscy naukowcy i ekolodzy wspólnie ze swoimi kolegami już od dłuższego czasu monitorują działalność powstających w Polsce gigantycznych farm przemysłowej hodowli i tuczu zwierząt, przestrzegając przed konsekwencjami ich działalności. To właśnie wielkie przemysłowe farmy doprowadziły w wielu stanach Ameryki gospodarstwa rodzinne do upadku, olbrzymich zanieczyszczeń środowiska oraz do licznych zachorowań wśród miejscowej ludności.
- W warunkach chowu przemysłowego nie ma możliwości utrzymywania zdrowia wśród zwierząt, są one faszerowane antybiotykami i sztucznymi środkami stymulującymi - powiedział "Naszemu Dziennikowi" Tom Garret.
Szczególną uwagę amerykańscy ekolodzy i badacze poświęcali dotąd przede wszystkim wywodzącej się właśnie ze Stanów Zjednoczonych firmie Smithfield Foods, która przed kilkoma laty z impetem weszła na polski rynek, kupując lub przejmując zagrożone upadłością polskie przedsiębiorstwa. Firma Smithfield Foods w sierpniu 1997 r. została oskarżona przez amerykańskie władze o naruszenie federalnego Aktu Czystości Wody 7000 razy w okresie od 1991 do 1997 r., poprzez zanieczyszczanie rzeki Pagan na południu stanu Wirginia. Musiała zapłacić grzywnę 12,6 mln USD. Jeden z dyrektorów rzeźni Smithfielda został skazany na karę więzienia za fałszowanie dokumentów dotyczących tej sprawy.
Powtórka z Ameryki
Liczne skargi związane z zatruwaniem
środowiska przez zakłady należące lub związane z firmą Smithfield Foods pojawiły
się również w Polsce: w Wielkopolsce, województwie zachodniopomorskim oraz na
Warmii i Mazurach.
- Z całego kraju napływają protesty w sprawie nowo powstających ferm hodowli trzody chlewnej Smithfield Foods, jednak rząd wydaje się lekceważyć nie tylko te głosy, ale również opinię Roberta Kennedy'ego z The Waterkeeper Aliance w USA czy też unijnej komisarz środowiska Margot Wallstrom, która domagała się od rządu zamknięcia wszystkich łamiących prawo ferm Smithfielda - twierdzi Marek Kryda z Polskiego Instytutu Ochrony Zwierząt.
Fakt, że działająca w Polsce amerykańska firma Smithfield Foods wielokrotnie już naruszyła prawo, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Świadczy o tym chociażby opinia Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska - Departamentu Inspekcji i Orzecznictwa z sierpnia ub.r., w której czytamy m.in.: "objęte kontrolą fermy naruszyły przepisy ochrony środowiska, prawa budowlanego oraz nie zastosowały się do wymagań wynikających z przepisów sanitarnych i weterynaryjnych" (sygn. DHO/4 136-32/03/df).
Wyjątkowo ulgowe traktowanie przedsiębiorstw należących do firmy Smithfield Foods może zastanawiać.- Dlatego też domagamy się ujawnienia pełnej sumy subsydiów, zwolnień z cła na import odkostnionego mięsa drobiowego oraz zwolnień podatkowych udzielonych przez polskie władze firmie Smithfield Foods i jej spółkom-córkom - wyjaśnia Jerzy Duszyński, ekolog z Poznania.
Zanika klasa niezależnych rolników
Amerykańscy naukowcy
jednoznacznie określają działalność wielkich ferm przemysłowego chowu zwierząt
jako szkodliwą zarówno dla polskiego rolnictwa, jak i środowiska naturalnego
oraz zdrowia potencjalnych konsumentów. Jako przykład podają właśnie Stany
Zjednoczone, gdzie - jak mówią - nielicząca się z prawem ekspansja właścicieli
wielkim ferm przemysłowej hodowli zwierząt doprowadziła do katastrofy i upadku
niewielkie rodzinne gospodarstwa rolnicze.
- W chwili obecnej system prywatnych gospodarstw rolnych jest w Stanach Zjednoczonych ekstremalnie zagrożony. Mniej niż 2 proc. obywateli amerykańskich mieszka na wsi w gospodarstwach, a liczba ta maleje z dnia na dzień. Klasa sumiennych i niezależnych rolników jest wypierana przez nowy feudalizm, zarządzany z sal obrad wielkich korporacji, w którym rolnicy "kontraktowi" pełnią rolę podwładnych, a tak zwani "pracownicy przemieszczający się" - rolę niewolników - uważa Tom Garret.
Chów przemysłowy wpłynął znacznie na pogorszenie warunków życia na obszarach wiejskich Ameryki. Odór trudny do wytrzymania unosi się nad olbrzymimi areałami spryskanych pól oraz nad tzw. lagunami. Na obszarach wzmożonego chowu przemysłowego, nie tylko w Północnej Karolinie i Wirginii, ale także w stanach Missisipi, Missouri, Minnesota, Iowa, Illinois, Oklahoma, Kansas, wschodnim Colorado, a nawet w środkowym Utah, gdzie Smithfield ma olbrzymią rzeźnię, całe powiaty są nękane przez przyprawiający o mdłości smród.
Oaza czystego środowiska
Według Amerykanów, Polska jest
oazą względnie czystego środowiska. Wchodząc w struktury UE i przyjmując Wspólną
Politykę Rolną UE, ma więcej do stracenia niż do zyskania.
Zdecydowana większość użytków rolnych w Polsce jest w tak małym stopniu
zanieczyszczona metalami ciężkimi, że spełniają one kryteria produkcji
ekologicznej. By jednak polskie rolnictwo mogło się rozwijać, zdaniem
specjalistów, powinno postawić się zdecydowaną tamę działalności wielkich
korporacji tworzących w Polsce gigantyczne tuczarnie i farmy hodowlane. -
Smithfield Foods to najbardziej jaskrawy przykład tego zagrożenia, jakie
wiąże się z działalnością farm przemysłowego chowu zwierząt. Ale równie wielką
uwagę należy zwrócić na coraz dynamiczniej powstające w Polsce farmy związane z
duńskimi przedsiębiorstwami - przenosząc swoją działalność do Polski, Duńczycy
omijają bowiem cały szereg zakazów, jakie obowiązują w ich kraju -
powiedział Marek Kryda z Polskiego Instytutu Ochrony Zwierząt. Przedstawiciele
firmy Smithfield Foods w Wielkopolsce, jak zwykle, nie znaleźli czasu, by z nami
porozmawiać.
Wojciech Wybranowski