Od upadku Opolskich Zakładów Mięsnych po wsiach jeżdżą odbiorcy ze Śląska i Wielkopolski i skupują trzodę chlewną. Jeszcze jeżdżą ale zgodnie z unijnymi przepisami jeździć nie powinni.
Miesiąc temu sytuacja się zmieniła. Nie można jeździć po wsi i skupować świń. Teraz hodowcy muszą się jakoś zorganizować. Rolnicy z powiatu prudnickiego mają upatrzony teren, który nadawał by się na punkt skupu. Problem w tym, że gmina zgadza się go wydzierżawić na trzy lata, lub sprzedać za 52 tys. zł.
Rolnicy skarżą się, że problem uruchomienia gminnego punktu skupu spoczywa na ich barkach, bo samorząd nie jest zainteresowany tym, żeby im pomóc. - Ustawodawca nie zapisał w ustawie, że to gmina ma być wykonawcą tego zadania, a zadanie leży to w gestii producentów trzody chlewnej - mówi Arnold Hindera - burmistrz Białej.
Gmina liczy na to, że po kilkuletniej dzierżawie rolnicy wykupią teren i zainwestują pieniądze. Hodowcy oczekują pomocy ze strony gminy, choćby w postaci długoletniej dzierżawy. Tymczasem najbardziej zainteresowane uruchomieniem punktów skupu powinni być rzeźnicy. W końcu to oni płacą za świadectwa zdrowia zwierząt, choć próbują przerzucić koszty na rolników.