Niektóre zakłady prowadzące skup interwencyjny przekonują rolników, by nie czekali na wznowienie interwencji i im sprzedawali tuczniki. Zdaniem Agencji Rynku Rolnego, firmy wprowadzają gospodarzy w błąd.
W niektórych rejonach Kujawsko-Pomorskiego rolnicy stracili już nadzieję, że uda im się sprzedać tuczniki w skupie interwencyjnym. - Najpierw czekałem na skup agencyjny, a potem liczyłem, że przed świętami ceny wzrosną i w efekcie sprzedałem tuczniki w Radojewicach po 2,42 zł za kilogram, bo miały o pięć kilogramów za dużo i zaliczono je do drugiej klasy - żalił się nam wczoraj rolnik z Dąbrowy Mogileńskiej. - Tak niskie ceny to hańba! Za tuczniki pierwszej klasy gospodarz dostałby niewiele więcej - 2,90 zł plus VAT.
Gorąca linia
- To ekonomia - tłumaczy Edmund
Szczepaniak, dyrektor Zakładów Mięsnych w Grudziądzu, w których też płacą po
2,90 zł. - Ceny są tak niskie, bo ruch w interesie zacznie się
najprawdopodobniej dopiero w połowie grudnia. Kiedyś robiliśmy zapasy już w
listopadzie, ale klienci nie mają pieniędzy. Większa sprzedaż potrwa przed
świętami ledwo ze trzy dni, dlatego nie możemy więcej płacić za żywiec.
Grudziądzkie zakłady prowadzą też skup interwencyjny i zdaniem Szczepaniaka
dużych kolejek nie ma. Dzwonimy do punktu skupu i słyszymy, że w tej sprawie
"trzeba codziennie dzwonić i pytać, bo nie zawsze skup jest".
Skup pod kontrolą
Dzwonić i dowiadywać się każą też w
Ośnie. - Dzisiaj już nie prowadzimy skupu interwencyjnego - mówią w
firmie ESZA. - Proszę zostawić numer telefonu, zadzwonimy jak nam zabraknie.
Nie wiem, czy to nie jest już koniec limitu z agencji.
W firmie Dragon koło Rogóźna tłumaczą, że dla agencji kupują niewielkie ilości. - Trudno powiedzieć, czy coś jeszcze skupimy i czy w ogóle będzie jakiś limit - tłumaczy pracownik. Zachęca do sprzedaży na normalnych zasadach, po 3 zł plus VAT.
Do skupu interwencyjnego w Radomicach trzeba się zapisać, po 3 zł za kg tucznika można sprzedać bez kolejki.
- Nie ma żadnych przerw w limitach - mówi Edyta Zakrzewska, dyrektor Oddziału Terenowego ARR w Bydgoszczy. - Wszystkie firmy wiedzą, że wystarczy, by poinformowały nas o kończącym się limicie, a natychmiast dostaną następny. Chodzi o to, by nie przerywały skupu.
Bydgoski oddział agencji zapowiada "zmasowane kontrole" punktów skupu. Zdaniem Zakrzewskiej, to zakłady i ubojnie, a nie agencja, dezorganizują skup.