Ponad 220 mln zł wydało państwo na program budowy rynków hurtowych. Ale efekty są, mówiąc delikatnie, mizerne - uważa Najwyższej Izby Kontroli. Większość rynków jest w kiepskiej kondycji finansowej, a niektóre nawet zbankrutowały.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest brak jasnych przepisów prawnych, które regulowałyby hurtowy handel płodami rolnymi. Podczas, gdy kolejne rządy lekką ręką wydawały grube miliony złotych na budowę sieci rynków hurtowych, całkowicie zapomniano uregulować sprawy lokalnych targowisk. Zdaniem ekspertów nie powstały przepisy, które za odpowiednio wysokim odszkodowaniem zamykałyby takie targowiska i zakazywałyby ich działalności w odpowiedniej odległości od rynków hurtowych.
W efekcie w dalszym ciągu rynki hurtowe borykają się z wieloma problemami - głównie nie osiągają odpowiednich wyników finansowych. Najbardziej drastyczny przykład takich problemów miał miejsce w Łodzi, gdzie rynek hurtowy zbankrutował. Problemy były także w Warszawie kiedy największy w kraju rynek w Broniszach, konkurencyjne targowisko na Okęciu, mimo protestów handlujących tam osób, po prostu wykupił i zamknął. NIK skrytykował tę transakcję, która zdaniem kontrolerów była ryzykowna.
W opinii Najwyższej Izby Kontroli ministerstwo rolnictwa powinno jak najszybciej przygotować podstawy prawne do umożliwienia preferencyjnego przejęcia akcji rynków hurtowych przez rolników, grupy producenckie i samorządy.