Truskawki, maliny, porzeczki, jeżyny. Można je kupić na targowisku lub w sklepie. Ale – nie ma jak samemu zbierać owoce, zrywać je własnoręcznie, na działce, czy... na plantacji – u rolnika. W Polsce takie zbieranie kojarzy się głównie z sezonowym zarabianiem pieniędzy.
W gospodarstwie pana Hansa Schwarzbecka, klient przyjeżdża na pole i sam zbiera do koszyka maliny. To dobra zabawa dla dzieci i na grubszy portfel rodziców, bowiem takie maliny są o wiele tańsze. Po zerwaniu owoców każdy klient przynosi zapełniony koszyk do sklepu, który znajduje się w gospodarstwie rolnika i po zważeniu za nie płaci. Pomysł spodobał kupującym się na tyle, że pan Hans na brak stałych odbiorców nie narzeka. A takie zakupy są nie tylko dogodne dla rolnika, stanowią także atrakcję i urozmaicenie urlopu mieszczucha. A przy tym nikt nie kontroluje, ile się zje takich malin w czasie zbierania.