Nowa ustawa o nasiennictwie, którą przyjął Sejm, nie zawiera przepisów uniemożliwiających obrót nasionami roślin genetycznie modyfikowanych (GMO). Posłowie koalicji rządowej twierdzą, że te regulacje będzie zawierała odrębna ustawa o GMO i dlatego wykreślono je z tego projektu.
Nowe prawo o nasiennictwie ma głównie dostosowywać polskie przepisy do prawa unijnego. Chodzi przede wszystkim o ustalenie zasad produkcji i oceny jakości nasion oraz ich oznaczanie. Rejestracją nasion (co otwiera drogę do ich dopuszczenia do użytku) będzie się zajmował Centralny Ośrodek Badania Roślin Uprawnych.
Przepadły natomiast poprawki PiS, których celem było zablokowanie możliwości rejestrowania nasion roślin genetycznie zmodyfikowanych. Jedna z poprawek mówiła o tym, że takich nasion nie można wpisywać do krajowego rejestru, a druga - że nie można będzie nie tylko takich nasion sprzedawać, ale także sprowadzać ich z zagranicy na własny użytek. Posłowie PiS przekonywali bezskutecznie, że jeśli nie postawi się takiej tamy, to praktycznie każdy, kto będzie miał na to ochotę, będzie mógł kupić nasiona GMO w którymś z krajów unijnych, gdzie takie uprawy są legalne, sprowadzić je do kraju i wysiać. Koalicja PO - PSL jednak odrzuciła te poprawki, argumentując, że w parlamencie trwają prace nad ustawą o GMO i tam te oraz inne kwestie będą uregulowane. Nie wiadomo jednak, kiedy to się stanie. Ponadto, jak argumentował np. poseł Romuald Ajchler (SLD), to właśnie ustawa o GMO powinna być uchwalona jako pierwsza, a dopiero po niej ta o nasiennictwie, żeby uniknąć sprzeczności i niespójności między obiema ustawami. PiS zapowiada, że swoje poprawki zgłosi ponownie podczas senackich prac nad ustawą. Ale mają one małe szanse na przyjęcie, bo w Senacie większość ma PO.