Kilkudziesięciu rolników, współpracujących z Mleczarnią w Mielcu domaga się, by prokuratura zbadała sprawę połączenia mieleckiego zakładu z radomskim Rolmleczem.
Zarząd spółdzielni jest przekonany, że fuzja z mleczarskim gigantem spoza
województwa, to jedyna szansa na sprostanie unijnym wymogom. Rolnicy są
oburzeni, twierdzą że odbyło się to bez ich
wiedzy.
Mleczarnia w Mielcu to już szósty zakład, który stał
się częścią radomskiego Rolmleczu. Nowy zarząd chce, by każdy specjalizował się
w produkcji innych wyrobów – na przykład Mielec w serach i wszędzie
wprowadza nowe zasady odbioru mleka.
Tak jak w Gnieźnie,
Zwoleniu czy Grójcu, w okolicach Mielca są więc likwidowane wiejskie zlewnie
mleka. Ich pracownicy dostali już wypowiedzenia i zastali miejsca swojej pracy
zamknięte. W Kiełkowie koło Przecławia inwentaryzację majątku zlewni nadzorowała
dziś policja.
Przez lata tak zwani wozacy właśnie tu przywozili
mleko z każdego z gospodarstw. Teraz mają je odbierać samochody- cysterny i
wozić bezpośrednio do mleczarni. I ma być to mleko dobrej jakości. Drobni
rolnicy są przekonani, że stracą szansę na zarobek. Prezes Rolmleczu, który
przyjechał dziś do Mielca zapewnia, że obawy rolników są
nieuzasadnione.
W połączeniu ze spółdzielnią z Radomia,
zarząd mieleckiej mleczarni widzi szansę na utrzymanie się na rynku. Rolmlecz
produkuje od 75 lat i ma najwyższą unijną kategorię A. Żaden z przejętych przez
niego zakładów nie przerwał współpracy z dotychczasowymi
dostawcami.