Gęsi, kury, kaczki i indyki pojawiają się na naszych stołach głównie w czasie Świąt Wielkanocnych. Wtedy też częściej niż zwykle mówi się o drobiu. Dziś chcemy przełamać tę tradycję i porozmawiać o drobiarstwie – nie wiosną, a jesienią.
Jest to temat ważny choćby dlatego, że Polska odgrywa w tej dziedzinie znaczącą rolę. Wśród nowych krajów członkowskich wiedziemy bowiem prym w produkcji mięsa drobiowego. Natomiast cała Unia Europejska jest trzecim na świecie producentem tego mięsa. Wytwarza niemal 1/5 światowej produkcji.
Tyle drobiarskiej statystyki, a teraz kilka ważnych informacji o unijnym rynku drobiu.
Unia Europejska
W krajach UE regulację rynku drobiu zapoczątkowano 40 lat temu. Obecny system obowiązuje natomiast od 1975 roku. Charakteryzuje się on bardzo ograniczonym wsparciem tej produkcji, co wynika przede wszystkim z jej przemysłowego charakteru. Regulacje wspólnego rynku nie przewidują ani limitowania produkcji drobiarskiej, ani gwarancji cenowych dla producentów żywca drobiowego i jaj.
Jest jednak wsparcie pośrednie, bo na cenę drobiu wpływ ma głównie cena zbóż, a do powierzchni ich W krajach UE regulację rynku drobiu zapoczątkowano 40 lat temu. Obecny system obowiązuje natomiast od 1975 roku. Charakteryzuje się on bardzo ograniczonym wsparciem tej produkcji, co wynika przede wszystkim z jej przemysłowego charakteru. Regulacje wspólnego rynku nie przewidują ani limitowania produkcji drobiarskiej, ani gwarancji cenowych dla producentów żywca drobiowego i jaj.
Jest jednak wsparcie pośrednie, bo na cenę drobiu wpływ ma głównie cena zbóż, a do powierzchni ich zasiewów stosuje się dopłaty bezpośrednie. Rynek zbóż podlega także interwencji. Poza tym istnieją także subsydia eksportowe dla producentów mięsa drobiowego. Jednak jego wywóz czy przywóz możliwy jest jedynie po uzyskaniu specjalnej licencji. A dopłaty wypłacane są po udowodnieniu, że produkty zostały wyeksportowane z obszaru Wspólnoty, pochodziły ze Wspólnoty oraz dotarły do miejsca przeznaczenia.
Dopłaty eksportowe – co jest bardzo istotne dla hodowców drobiu – ustala się z pewnym wyprzedzeniem. Na rynku drobiu Unii prym wiedzie Francja, wytwarzając 1/4 europejskiej produkcji tego mięsa, czyli ponad 2 miliony ton drobiu rocznie. We Francji istnieje blisko 15 tysięcy ferm hodowlanych. Drobiarskim zagłębiem jest wschodnia część tego kraju. Nieźle na tym rynku radzi sobie także Holandia.
Od 2012 roku Unia Europejska wprowadza zaostrzone przepisy dotyczące chowu i hodowli drobiu. Z ich przestrzeganiem na pewno nie będą mieli kłopotów niemieccy rolnicy. Dlaczego? Powiemy już za chwilę.
zasiewów stosuje się dopłaty bezpośrednie. Rynek zbóż podlega także interwencji. Poza tym istnieją także subsydia eksportowe dla producentów mięsa drobiowego. Jednak jego wywóz czy przywóz możliwy jest jedynie po uzyskaniu specjalnej licencji. A dopłaty wypłacane są po udowodnieniu, że produkty zostały wyeksportowane z obszaru Wspólnoty, pochodziły ze Wspólnoty oraz dotarły do miejsca przeznaczenia.
Dopłaty eksportowe – co jest bardzo istotne dla hodowców drobiu – ustala się z pewnym wyprzedzeniem. Na rynku drobiu Unii prym wiedzie Francja, wytwarzając 1/4 europejskiej produkcji tego mięsa, czyli ponad 2 miliony ton drobiu rocznie. We Francji istnieje blisko 15 tysięcy ferm hodowlanych. Drobiarskim zagłębiem jest wschodnia część tego kraju. Nieźle na tym rynku radzi sobie także Holandia.
Od 2012 roku Unia Europejska wprowadza zaostrzone przepisy dotyczące chowu i hodowli drobiu. Z ich przestrzeganiem na pewno nie będą mieli kłopotów niemieccy rolnicy. Dlaczego? Powiemy już za chwilę.
Niemcy
Miejscowość Stade w Dolnej Saksonii. Odwiedzamy rodzinne gospodarstwo państwa Vollmersów. Podobnie, jak wielu niemieckich rolników prowadzą oni sprzedaż bezpośrednią w przydomowym sklepiku. Można tu kupić zarówno produkty pochodzące z tego gospodarstwa, jak i od sąsiadów.
Państwo Vollmers uprawiają zboża, ziemniaki, buraki cukrowe, a od 5 lat zajmują się także chowem drobiu. Jest tu 8 tysięcy kur niosek i 80 tysięcy brojlerów.
Peter Vollmers Stade, Niemcy: „Dla nas najważniejszy jest dziś chów brojlerów. Nie jest to łatwa produkcja. Trzeba sporo o niej wiedzieć i mieć dobre rozeznanie rynku. Ważne jest też to, by mieć jak najmniejsze straty w odchowie zwierząt. Żeby zminimalizować koszty należy szukać jak najtańszej paszy, bo to ona stanowi dziś o opłacalności chowu drobiu. I jest największą częścią składową kosztów tej produkcji.
Brojlery produkujemy dla grupy Wiesenhof. Tę formę współpracy my w Niemczech nazywamy integracją. Tzn. otrzymuję od grupy pisklęta i paszę, a ja w efekcie końcowym odsprzedaję im odchowany drób. Jestem jednak samodzielnym hodowcą i mógłbym także swoją produkcję dostarczać innym firmom.”
Ponieważ produkcja drobiu jest uciążliwa dla środowiska naturalnego, przy budowie nowych kurników należy zachować odpowiednie odległości od domów i lasu. Chów brojlerów wiąże się z emisją kurzu i przykrych zapachów. Na budowę każdego nowego obiektu inwentarskiego trzeba posiadać stosowne zezwolenia. Pan Vollmers nie mógł postawić kurników we wsi. Znajdują się one kilka kilometrów od domu. A ich lokalizacja w szczerym polu wiąże się z ogromnymi kosztami. Unia Europejska przewiduje też zaostrzenie przepisów dotyczących dobrostanu zwierząt.
Peter Vollmers: „Nowe normy, jakie planuje Unia będą dla nas, w Niemczech, bardzo korzystne, bo już teraz mamy najostrzejsze przepisy w całej Wspólnocie. Możemy mieć maksymalnie 35 kilogramów brojlerów na metrze kwadratowym, a nowe normy przewidują – według mojej wiedzy - 38 do 42 kg. Po ich wprowadzeniu produkcja kurcząt będzie dla nas bardziej opłacalna. Są kraje, w których dziś można trzymać nawet 45-50 kg na metrze kwadratowym.”
Złagodzenie przepisów z pewnością ucieszy niemieckich hodowców drobiu, bo może wpłynąć na obniżenie kosztów produkcji. W roku 2006 nie wiodło im się najlepiej. Z powodu ptasiej grypy popyt na drób zmniejszył się i to znacznie, a koszty energii i pasz – wzrosły.
Peter Vollmers: „Co prawda jestem ubezpieczony od wystąpienia ptasiej grypy, ale tylko w takim przypadku, gdyby to w moim gospodarstwie wykryto wirusa tej choroby. Wtedy należałoby wybić całe stado. Nie jestem natomiast ubezpieczony od wszystkich innych chorób drobiu, bo takiego ubezpieczenia po prostu nie ma. Nie jestem też ubezpieczony od przypadków typu spadek cen kurcząt w Niemczech, albo w ogóle w UE, bo np. wykryto ptasią grypę i nikt nie kupuje drobiu. To jasne, że takich ubezpieczeń nie ma i nie ma też mowy o żadnych rekompensatach z Unii.”
Mimo to pan Peter Vollmers nie narzeka. Na taką produkcję zdecydował się kilka lat temu i chyba przy niej pozostanie. Zresztą widać, że nie wiedzie mu się najgorzej.
Polska
Takich nowoczesnych ferm drobiu, jak te, które dziś państwo widzieli - jest coraz więcej także i w Polsce. Ich powstanie wymusiły nie tylko duża konkurencja i wysokie koszty produkcji, ale przede wszystkim wymogi UE.
Dziś polskie drobiarstwo opiera się głównie na kilku tysiącach rodzinnych ferm i ubojni. Ale są także duże zakłady. Szybki rozwój tej branży w ostatnim czasie, to przede wszystkim efekt wzrostu cen wołowiny i wieprzowiny. Konsumenci zwrócili także uwagę na walory odżywcze mięsa drobiowego. Zwiększył się na nie popyt. Taka tendencja utrzymuje się od początku lat 90-tych. W roku 2006 spożycie drobiu w przeliczeniu na mieszkańca Polski wyniosło około 23 kg.
I zdaniem ekspertów w tym roku jeszcze wzrośnie. Wraz z coraz większym spożyciem w kraju, rośnie także eksport i to nie tylko do krajów UE, ale też do Afryki czy Azji. Wciąż mamy najtańszy drób w Europie. Nie oznacza to jednak, że drób nie będzie drożał. I to nie tylko z powodu rosnących cen zbóż, ale także dlatego, że hodowcy muszą myśleć o dostosowywaniu się do coraz ostrzejszych przepisów odnoszących się do tej produkcji.
Nowe normy dotyczyć będą ferm, w których jest powyżej 500 sztuk drobiu. Dla hodowców oznacza to podwyższenie kosztów produkcji lub zmniejszenie jej wielkości. A rolnicy, którzy będą chcieli utrzymać obecny poziom produkcji muszą już teraz liczyć się z inwestycjami.
W grupie łatwiej
Łatwiej jest także tym hodowcom, którzy zdecydowali się na działanie w grupie producenckiej. Pan Andrzej Wiśniewski z Rudzienic koło Iławy, w tym roku po raz pierwszy sprzedawał indyki - właśnie przez grupę.
Państwo Wiśniewscy od kilku lat prowadzą dziewięciohektarowe gospodarstwo. Specjalizują się w hodowli indyków. W czasie nagrania nie zastaliśmy pani domu, ale mieliśmy okazję poznać ją ze zdjęć w rodzinnym albumie. Natomiast o historii gospodarstwa, o tym dlaczego państwo Wiśniewscy zdecydowali się na produkcję drobiarską rozmawialiśmy z panem Andrzejem. Pytaliśmy także o to, co stwarza największe problemy w drobiarskim biznesie, bo tych, jak w każdej rolniczej produkcji nie brakuje.
W 1975 roku ojciec pan Andrzeja rozpoczął chów drobiu. Najpierw zajmował się produkcją gęsi, kaczek i brojlerów. Po kilku latach zdecydował się na chów indyków. Ale produkcja prowadzona była w zupełnie innych warunkach. Rolnik od wstawienia piskląt po zbyt wiedział, ile na tym zarobi. Dziś produkcją drobiarską rządzi wolny rynek. Dlatego należy do ryzykownych, bo nakłady liczone są w setkach tysięcy złotych. Sama opieka weterynaryjna i koszt lekarstw mogą uszczuplić budżet hodowcy nawet o kilkadziesiąt tysięcy złotych.
A takie wydatki mogą się pojawić, ponieważ indyki są bardzo wrażliwe i podatne na choroby.
Tucz indorów trwa około 22 tygodni. Do ubojni sprzedawane są wtedy, gdy osiągną wagę powyżej 20 kilogramów. Sześć tygodni krócej trwa natomiast chów indyczek. W tym czasie osiągają one wagę około 10 kilogramów.
Obecnie za kilogram żywca hodowca otrzymuje nieco pond 5 złotych. Cena byłaby opłacalna, gdyby nie koszty związane z zakupem pasz. A te wynoszą już ponad 1100 złotych za tonę.
Podsumowanie
Jak wynika z analiz ekspertów spożycie drobiu w ostatnich latach wzrosło i może nadal wzrastać. Wielu producentów i przetwórców drobiu napawa to optymizmem, nie zapominajmy jednak o tym, że przy obecnych cenach pasz należy do tej produkcji podchodzić z większą ostrożnością.
6441301
1