Hodowcy drobiu z Opolszczyzny i Dolnego Śląska narzekają, że spada jakość piskląt. Ptaki coraz częściej chorują, a zarazem są coraz bardziej odporne na antybiotyki.
Problem z pisklętami zaczął się ponad rok temu, kiedy w państwach UE wykryto rzekomy pomór drobiu. Wtedy do Polski sprowadzono odmianę Habarda, bo - jak mówią hodowcy - nic innego nie było. I narzekają, że zakłady drobiarskie, z którymi związani są kontraktami, wciąż oferują im pisklęta, które nadają się tylko do leczenia. "Wiąże się to ze słabą jakością wstawianych piskląt, materiał wsadowy w pierwszych dniach, powiedzmy od początku wstawienia jest słaby, badanie bakteriologiczne potwierdza to, a bezpośrednim związkiem z tym jest no duży upadek w pierwszym okresie tuczu, no prawie do 6% w pierwszym tygodniu" - powiedział Piotr Ilnicki z Racławic
Hodowcy nie mogą się doprosić ustalenia polskich norm na pisklęta. "Próbujemy również występować w tym kierunku do lekarzy weterynarii, wszyscy zamykają sprawę tylko w naszej fermie, czyli leczenie, a nie szuka się skąd te pisklęta są takie słabe i skąd są te upadki" - powiedział Grzegorz Kędzior z Piorunkowic. Innego zdania są weterynarze. "Cały cykl produkcji od przyjęcia jaja do wylęgu, w trakcie wylęgu, czyli w trakcie wylęgu badamy zamarlaki, jeżeli takie są, puch, pył czy nie ma salmonellozy i także pisklęta wychodzące z zakładu wylęgowego, wylęgarni są zdrowe" - uważa Kazimierz Dubliński, Opolski Wojewódzki Lekarz Weterynarii.
W przeszłości producenci często stosowali antybiotyki i efekt jest taki, że bakterie są na większość z nich już uodpornione. Leczenie piskląt oraz niska cena brojlerów powodują, że hodowcy wciąż tracą.