W Chinach, Wietnamie i Tajlandii na nowo wybuchła ptasia grypa. W tajlandzkiej prowincji szerzy się wirus H5N1.
Cztery miesiące po wytępieniu zarazy, rząd w Bangkoku przyznał, że w prowincjach Ayutthaya i Phathum Thani znowu wykryto wirusa, który wiosną w Tajlandii i Wietnamie zagroził życiu 24 osób. Rząd nakazał likwidację całego inwentarza drobiu w promieniu 5 kilometrów od ferm, w których stwierdzono chorobę. Zabito już ponad 8000 zwierząt.
We wtorek zaś odkryto nowy przypadek ptasiej grypy w prowincji Anhui położonej 300 kilometrów na wschód od Szanghaju. Według chińskiej agencji informacyjnej China News Service, epidemia jest pod kontrolą.
Chińscy naukowcy ostrzegają jednak, że wirus podlega ciągłym mutacjom i niedługo może się okazać zagrożeniem także dla ssaków. W latach 1999-2002 przeprowadzono badania, polegające na wprowadzeniu wirusa do organizmów kur, mysz i kaczek. Okazało się, że zarówno kury jak i myszy zachorowały. Jednocześnie symptomy zarażenia zmutowanym wirusem są o wiele dotkliwsze niż jego pierwotną formą- wirus staje się coraz bardziej agresywny.
Zdaniem rzecznika Organizacji Narodów Zjednoczonych do Spraw Wyżywienia i Rolnictwa FAO na szybkie pokonanie zarazy nie ma co liczyć. Jednak można uniknąć katastrofy, odpowiednio się do niej przygotowując.
Zwykle wirus pojawia się jesienią jednocześnie w wielu obszarach Wschodniej Azji. Naukowcy przypuszczają, że jego nosicielami mogą być ptaki wędrowne.