Ani wejście do Unii Europejskiej, ani spadek cen pasz nie podniosły cen. Tak tanich jajek jak obecnie właściciele ferm nie pamiętają. Jeszcze przed Wielkanocą jajka kosztowały w hurtowniach ponad 20 groszy za sztukę, a już latem właściciele ferm mogli liczyć najwyżej na 14-15 groszy za jaja średniej wielkości.
W końcu sierpnia - w ocenie Jerzego Leszkiewicza z Polskiego Związku Zrzeszeń Hodowców i Producentów Drobiu - ceny zazwyczaj szły w górę. Jednak w tym roku było inaczej, bo ceny wciąż spadają, niemal z dnia na dzień. Zdaniem producentów - to podobnie jak w przypadku produkcji mięsa - skutek wysokich cen pasz (z 750 zł wzrosły one do ponad 1000 złotych za tonę), co sprawiło, że właściciele ferm musieli wyprzedawać jaja, zgadzając się na każdą cenę podyktowaną przez odbiorców, by mieć pieniądze na zakup paszy.
Sytuację dodatkowo pogarszał fakt, że w ostatnim kwartale br. do Polski masowo napływały tanie jaja z Hiszpanii, Niemiec, a nawet z Grecji czy Finlandii. Sprowadzano je jako przemysłowe, bez oznakowań. Dopiero u nas nadawano im polskie numery. To rozchwiało rynek. Dla hodowców import był bardziej opłacalny niż własna produkcja, bo jaja z Unii Europejskiej sprowadzano po 40 - 50 eurocen-tów za kilogram, czyli zdecydowanie poniżej kosztów. Teraz w krajach "Piętnastki" - jak zawsze w końcu roku ceny wzrosły do 65-70 eurocentów i import przestał być opłacalny. Według ekspertów, w Polsce ceny jaj mimo świąt nie powinny rosnąć, bo towaru jest pod dostatkiem. Dzięki tańszym paszom przynajmniej nie trzeba dokładać do produkcji. Drobiarze jednak nie wiedzą, kiedy odrobią straty.