Polskie zakłady mięsne chcą sprzedawać mięso i wędliny na Zachód. Potencjalnych kupców nie brakuje, ale kontraktów jest wciąż mało.
- Od maja zainteresowanie naszym towarem nie słabnie, jednak na sfinalizowanie kontraktów będziemy musieli jeszcze poczekać - mówi Marek Langowski , dyrektor Zakładów Mięsnych "MAT" Czerniewicach.
Ruchoma cena
Słowacy chcą kupować w Czerniewicach
półtusze wieprzowe, Anglicy - elementy wieprzowe i wołowe, Francuzi - wędliny i
wędzonki. Na razie rozwija się handel z Niemcami, którzy w Czerniewicach kupują
wędliny.
Z kolei z Niemiec do Polski jedzie coraz więcej tuczników. - Tam niektóre polskie zakłady kupują żywiec, bo nasz jest drogi - twierdzi Henryk Cieśliński, prezes Zakładów Mięsnych Polmeat w Brodnicy, które prowadzą rozmowy m.in z kontrahentami z Irlandii i Holandii.
Zdaniem Langowskiego właśnie ciągłe skoki cen żywca są jednym z powodów długiej finalizacji kontraktów.
Znowu w górę
Wczoraj zakłady "MAT" za kilogram żywca
wieprzowego płaciły 4,80 zł (plus VAT), bo tuczników znowu zaczęło brakować. W
innych punktach skupu w Kujawsko-Pomorskiem płacono od 4,60 zł do 4,80 zł.
We wrześniu ceny powinny spaść, ponieważ w pierwszym kwartale tego roku część rolników powróciła do produkcji tuczników i w przyszłym miesiącu do skupów może trafić więcej świń.
Jeśli niższa cena żywca utrzyma się przez dłuższy czas, zachodni kontrahenci chętniej będą u nas robić zakupy. - Nie oznacza to jednak, że ceny mięsa i przetworów muszą w Polsce z tego powodu wzrosnąć - twierdzi Cieśliński. Jego zdaniem część zachodnich firm mogłaby wykorzystać wzrost cen i zdobyć polski rynek tańszymi wyrobami.
- Przy obecnej huśtawce cenowej żadna firma nie podpisze kontraktu, bo nie wie nawet co będzie za tydzień - uważa Witold Choiński, dyrektor biura Polskiego Związku Producentów, Eksporterów i Importerów Mięsa. - Sytuacja powinna ustabilizować się pod koniec września.