Rolnicy skarżą się na mały skup żywca wołowego. W zakładach mięsnych i ubojniach odpowiadają, że spadł popyt na wołowinę. Polacy jedzą coraz więcej drobiu, makaronu i przetworów mlecznych.
Produkcja bydła mięsnego jest według gospodarzy nieopłacalna, a ceny, które oferują przetwórcy za niskie. W Kujawsko-Pomorskiem oferta cenowa zakładów mięsnych i ubojni nie zmieniła się od kilku tygodni. "Wędlinex" w Łasinie za kilogram krowy rzeźnej (klasa I) płaci 1,30 zł. Młode buhajki kosztują 3 zł/kg ("Emis" w Niemojewie), 3,30 z/kg (masarnia w Ośnie) i 3,40 zł/kg ("Rom-Mięs" w Wielgiem). W ostatnim miesiącu wzrosło nieco zapotrzebowanie na młode bydło - twierdzą pracownicy punktu skupu w Łąkorzynie - ale ceny nadal są niskie.
Kupujemy mniej młodego bydła - przyznaje Jan Stolarczyk z Morlin. Spadła liczba kontrahentów, którzy eksportują wołowinę na Zachód. Na początku br. import polskiego mięsa ograniczyła także (o 16 proc.) Rosja. W Sokołowie Podlaskim skupują żywiec wołowy tylko na bieżące potrzeby. Ograniczamy zakupy, bo nie chcemy zapełniać magazynów. Ustalamy terminy dostaw. Średni czas oczekiwania nie przekracza tygodnia. Brodnicki "Polmeat" kupuje 100 sztuk bydła tygodniowo. W 2002 r. skupował ich 150.
Widać zastój na Warszawskiej Giełdzie Towarowej. Po raz ostatni mrożoną wołowinę z zapasów Agencji Rynku Rolnego (na rynek krajowy) sprzedawano tam w kwietniu br. Klienci kupili wtedy tylko 55 ton mięsa. Rolnicy są przekonani, że zapaści na rynku wołowiny winny jest import, ale okazuje się, że niewiele wołowiny dociera do Polski z zagranicy. Od 1 stycznia br. sprowadziliśmy tylko 136 ton. W trzecim kwartale 2003 r. na biurko prezesa ARR trafiły dopiero 2 wnioski o zarejestrowanie importu. Eksperci są zgodni - maleje popyt na czerwone mięso. Polacy jedzą więcej mięsa drobiowego (w 2002 r. statystyczny Polak zjadł 18 kg drobiu).