Dwie edycje programu SAPARD dla branży rolno-spożywczej firmy wykorzystały w 40 proc. Na rozdysponowanie czeka jeszcze ponad 300 mln zł. Dwie edycje programu wsparcia dla branży rolno-spożywczej SAPARD nie należą do zbyt udanych.
Przedsiębiorcy, którzy dowiedzieli się o nie najłatwiejszych procedurach i krótkich terminach realizacji, nie przejawiali nim zbytniego zainteresowania.
Kiedy przełamano pierwsze lody, wniosków zaczęło przybywać. Złożono ich 318,
najwięcej w woj. mazowieckim. Agencja pracuje Nie wszystkie jednak przebrnęły
procedurę weryfikacji.
Agencja Restrukturyzacji i Modernizacji
Rolnictwa zawarła 224 umowy na 200 mln zł. Program udostępniał 501 mln zł, więc
wykorzystano około 40 proc. środków – mówi Dariusz Banasiuk z
agencji.
Agencja rozpatruje jeszcze kilkadziesiąt aplikacji, które
mogą uzyskać ostateczną akceptację. Na razie jednak firmy które podpisały umowę,
wciąż czekają na zastrzyk gotówki. Obiecane środki - 258 tys. zł - wypłacono na
razie jedynie Płockim Zakładom Drobiarskim.
Nasz wniosek
składaliśmy niemal w tym samym czasie, co Zakłady Mięsne Dobrowolscy, które
ostatecznie go wycofały, preferując korzystniejszy kredyt z linii B-12 oferowany
przez agencję – mówi Rajmund Paczkowski, prezes Zakładów Drobiarskich z
Płocka i szef Krajowej Rady Drobiarstwa. Przyznaje jednak, że firmom trudno
uszczknąć SAPARD.
Zakłady przetwórcze w dużej części dławi
stagnacja lub wręcz recesja, a jednym z warunków ubiegania się o unijną pomoc
jest wykazanie odpowiedniego stopnia rentowności. Nie jest to takie łatwe. Poza
tym obie edycje programu miały bardzo krótkie terminy realizacji, co powodowało,
że można było realizować tylko drobne prace remontowe lub zakup maszyn –
dodaje Rajmund Paczkowski.