Wykorzystanie przez rolników pieniędzy z funduszu SAPARD jest wciąż znikome. Zdaniem Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa to efekt niechęci inwestowania w nieopłacalne rolnictwo. Jednak zdaniem bankowców to nie jedyna przyczyna.
Z ostatnich danych wynika, że rolnicy złożyli 316 wniosków na sumę 13 mln zł. Stanowi to zaledwie kilka procent dostępnych pieniędzy. Najgorsza jest na pewno bardzo słaba kondycja rolnictwa w Polsce i niechęć rolników do jakichkolwiek inwestycji – mówi Aleksander Bentkowski. Jednak zdaniem bankowców dekoniunktura w rolnictwie to nie jedyny powód małego zainteresowania rolników SAPARD-em. Jak mówi Jerzy Miałkowski z BGŻ, przyczyną jest głównie niewiedza i nieumiejętność jej zdobycia, a w drugiej kolejności - nieposiadanie środków własnych.
Aby skorzystać z SAPARD-u trzeba najpierw wyłożyć pieniądze na całą inwestycję z własnej kieszeni. To, dlatego najwięcej wniosków składają samorządy, które koszty inwestycji pokrywają z gminnych budżetów. Ułatwieniem jest także to, że w przypadku inwestycji ekologicznych takich jak np. budowa kanalizacji mogą one łączyć środki sapardowskie z pożyczką z Funduszu Ochrony Środowiska. Po zakończeniu budowy jest ona w połowie umarzana. Umiarkowane zainteresowanie SAPARD-em wykazują przedsiębiorcy. Jak na razie złożono niecałe 200 wniosków na ponad 200 mln zł, co stanowi 40% dostępnych dla nich pieniędzy. Problem w tym, że najmniej wniosków składają te firmy, które korzystają z okresu przejściowego i powinny teraz jak najwięcej inwestować. Jednak małym i średnim firmom bardziej się opłaca finansować inwestycje z kredytu preferencyjnego niż z SAPARD-u. W efekcie z unijnej pomocy korzystają najwięksi i najbogatsi.