"Zobacz, jak zmieni się PKO Bank Polski, gdy zacznie z nami pracować Szymon" - reklamuje się największy polski bank. Zmian jednak na razie nie widać.
Odwiedziłem dwa oddziały PKO BP i jedną tzw. agencję bankową, wypytywałem o założenie "konta Majewskiego". Choć reklama z celebrytą kusi nowoczesnością i kontem za zero, to rzeczywistość zwykłego oddziału największego polskiego banku wygląda zupełnie inaczej niż w promocyjnym spocie.
W banku też liczą się znajomości
Jako pierwszy odwiedziłem II Oddział PKO BP w Pruszkowie. O 9.30 ustawiłem się w kolejce. Na trzy okienka bankowe działało tylko jedno, za to obsługiwane aż przez cztery pracownice! Jedna pracowała, a trzy rozmawiały o plusach i minusach wypełniania druków: papierowych długopisem i na komputerze. Ostatecznie wygrała druga opcja. Po 10 minutach czekania, gdy kolejka ani drgnęła, do oddziału weszła pani Ela. Starsza kobiecina wpadła do banku w trakcie zakupów. W jednej plastikowej torebce miała rzodkiewkę, w drugiej... słoninę. Przywitała się z paniami, z których jedna szybko zaczęła ją obsługiwać. Jak się okazało, w banku znajomości też się przydają.
W tym czasie ja i dwie inne osoby wciąż grzecznie czekamy w kolejce. Chwilę po obsłużeniu pani Eli do oddziału weszła pani Halina. Także nie pytając, kto ostatni w kolejce, podchodzi do okienka.
- Iwonko, bo ja bym chciała konto Szymona Majewskiego. Teraz mi będzie emerytura wpływała, a nie chcę mieć wszystkiego na firmowym - mówi.
- Halinka, ale ty się zastanów, czy ci się opłaca. Bo będziesz musiała na nową kartę czekać, umowę podpisać, wszystkie numery pozmieniać. Może lepsze jest to stare konto? - pyta Iwonka. Ostatecznie Halinka decyduje się na nowe konto. Podobnie jak inna osoba, która w kolejce stała przede mną.
Skąd to wiem? Bo wszyscy petenci obsługiwani są na stojąco metr, góra dwa od miejsca, w którym siedzę. W lokalu o wystroju z przełomu 1989/90 brakuje jakichkolwiek przegródek, które zapewniałyby dyskrecję. Po niecałej godzinie czekania wreszcie nadchodzi moja kolej.
Reklama nie kłamie, jak zero to zero
Co by nie mówić pracownica banku ofertę zna świetnie. Zero złotych pada niczym seria z karabinu maszynowego: przelewy, karta, konto, bankowość internetowa. Trochę gorzej wygląda to z bankomatami. Wprawdzie bez opłat wyjmiemy pieniądze w 3,5 tys. bankomatów należących do PKO BP, BZ WBK i eService, ale w pozostałych trzeba będzie zapłacić trzy procent prowizji, minimum 5 zł.
Pracownica banku od razu zaznacza również, że takie warunki obowiązują tylko, gdy na konto wpływa minimum 2 tys. zł, jeśli nie, to za konto zapłacimy 6,90 zł miesięcznie. Nie ma żadnych ukrytych opłat typu 5 zł za kartę.
- To jak zakładamy? - pyta mnie uprzejmie pani "doradca".
- A co jeśli żona ma u was konto? Może dołączyć mnie i zrobić z tego konto Majewskiego?
- Jest to możliwe, ale to będzie kosztowało. 50 zł za przekształcenia starego rachunku na ten "Konto za Zero" - słyszę w odpowiedzi.
- To jedyne koszty? - upewniam się.
- Tak. No i trzeba będzie poczekać na nową kartę.
Pani się myli, bo za dopisanie mnie do rachunku mojej żony będę musiał zapłacić jeszcze 30 zł. W zamian dostaniemy jednak nowoczesne karty chipowe z możliwością płacenia zbliżeniowego i cashbackiem, czyli wypłacaniem pieniędzy także w sklepowej kasie.
Pytam jeszcze o to, czy dużo jest osób zakładających konto Majewskiego w jej oddziale. Przyznaje, że kampania robi swoje, ale częściej przekształca stare konta niż zakłada nowe.
Na wsi bez kolejki
Po oddziale w Pruszkowie pojechałem zakładać konto Majewskiego na wschód od Warszawy do małego miasteczka Halinów. Oprócz banku spółdzielczego jest tam jeszcze tylko agencja PKO BP. Mieści się w małym sklepie spożywczym. W kasie agencji, oprócz założenia konta czy wpłacenia pieniędzy, można też zostać milionerem. Jednocześnie jest to bowiem kolektura totolotka.
Agencja PKO BP w Halinowie. (fot. Wirtualna Polska)
Miła pani po drugiej stronie okienka od razu zwietrzyła, że coś jest nie tak. Człowiek, którego pierwszy raz widzi na oczy, chce właśnie u niej założyć konto?
- To jest PKO BP? - pytam na wszelki wypadek, widząc kupony totolotka zamiast bankowych ulotek. - Chciałbym założyć konto z Majewskim - mówię.
- A które konto z Szymonem Majewskim? - pyta nieco rozbawionym, a nieco zdziwionym głosem ajentka. - Bo jak za zero złotych, to ono jest rzeczywiście darmowe, ale jeśli wpływa na nie co miesiąc co najmniej dwa tysiące złotych - tłumaczy.
Konto mogę mieć jednak dopiero następnego dnia. Dziś wypełniam formularze, następnego dnia podpisuję umowę. Przekształcić starego konta w agencji nie mogę, muszę udać się do oddziału i odstać swoje w kolejce.
Nasz Szymonek
Na koniec konto z Majewskim idę założyć do Rotundy w samym centrum Warszawy. W oddziale jestem około godziny 14. Ruch jest niewielki, ale swoje piętnaście minut w kolejce poczekać muszę. Siadam na krześle i przeglądam gazetkę "Poradnik Bankowy PKO BP". Jest tam między innymi wywiad z Szymonem Majewskim. Showman zdradza, że w jednej z reklam będzie panią Krystyną z bankowego okienka, że chciałby być prezesem banku oraz że często wyobraża sobie, jak to pieniądze przy pomocy gołębia pocztowego wędrują z konta na konto. Pada też pytanie dziennikarki: "Kiedyś bank to był budynek, w którym stało się w kolejce..." a Majewski kończy "...żeby wypłacić 100 zł i wyrównać rachunek na 20 zł. Dziś jest inaczej".
Od początku kampanii reklamowej z Szymonem Majewskim konta w PKO BP otwiera o 25 proc. osób więcej niż wcześniej. W sumie to 40 tys. kont przez pierwsze trzy tygodnie, z czego 70 proc. to nowi klienci.
Przychodzi moja kolej. Miła pani wyjaśnia, że 0 oznacza 0, jeśli wpływy wynoszą co najmniej dwa tysiące złotych. Pytam o kartę i dowiaduję się, że można nią podobnie jak kredytową płacić przez internet. W koncie można mieć też debet za darmo do 1000 zł, płaci się tylko ewentualne oprocentowanie.
Oprócz konta chcę też zacząć oszczędzać. Modnych lokat nocnych ani z kapitalizacją dzienną nie ma. Można jednak do Majewskiego otworzyć konto oszczędnościowe z kapitalizacją miesięczną i zapłacić podatek Belki. Oprocentowanie nie powala: od 3,10 proc. przy kwocie poniżej 10 tys. zł do maksymalnie 4,2 proc. przy wkładzie powyżej 200 tys. zł. Plus za to, że raz w miesiącu pieniądze można wypłacić za darmo.
Na koniec pytam jeszcze o bankową gazetkę, bo ta znaleziona na krześle jest nieco podarta.
- A tu leży nasz Szymonek. Proszę sobie wziąć - mówi miłym głosem pracownica PKO BP.
Kampania z Szymonem Majewskim ma powstrzymać odpływ klientów z największego polskiego banku wciąż kontrolowanego przez skarb państwa. Nawet prezes PKO BP Zbigniew Jagiełło przyznał dziennikarzom, że bank „wymiera” bo z jego usług korzystają dziś głównie osoby starsze. Aby temu zapobiec, PKO BP nie tylko zatrudniło celebrytę płacąc mu za dwuletni kontrakt 3,3 mln zł (mniej zarabia nawet prezes banku), ale też unowocześniło swoje logo. Wymiana starego na nowe obejmie około 1,2 tys. oddziałów i blisko 2 tys. agencji. Kosztować ma to nawet pół miliarda złotych. Przy okazji oddziały banków mają zostać ujednolicone i unowocześnione. Cały projekt został nazwany NANOVO.
6713162
1