FADN to po angielsku skrót 4 wyrazów: Farm Accountancy Data Network, co - w wolnym tłumaczeniu - po polsku oznacza: „system zbierania i wykorzystywania danych rachunkowych z gospodarstw rolnych”. System FADN jest dorobkiem prawnym Unii Europejskiej i Polska, podobnie jak i inne kraje, które 1 maja br. weszły do Unii Europejskiej, zobowiązana jest go wdrożyć. Głównie po to, by Unia Europejska wiedziała na bieżąco, jakie zmiany zachodzą w strukturze naszego rolnictwa, jaka jest wydolność ekonomiczna gospodarstw rolnych, jakie są dochody rolników itp.. Wszystko to w celu późniejszego ustalania zmian we Wspólnej Polityce Rolnej UE.
Aby obraz zmian w rolnictwie był w miarę prawdziwy, zbiorowość badanych gospodarstw rolnych powinna być w miarę duża, przy tym powinny to być gospodarstwa przeciętne, raczej nie wyróżniające się wynikami. Udział rolnika w badaniu dochodów gospodarstwa jest dobrowolny, a uzyskane w wyniku ankiet informacje są ściśle tajne i np. nie mogą służyć do tego, by rolnikowi podwyższyć podatek. Dobrze byłoby również, aby badane gospodarstwa rolne przynosiły jakiś liczący się dochód.
Otóż ustalono, że w Polsce będzie się badać 12 436 gospodarstw, przy czym warunkiem było, by gospodarstwa te osiągały co najmniej 2 ESU tzw. nadwyżki bezpośredniej, tj. na poziomie 2 400 euro rocznie (1 ESU = 1 200 euro). Okazało się, że spośród około 1 950 tys. gospodarstw rolnych w Polsce warunek ten spełnia tylko około 750 tys. Dochody pozostałych są niższe.
Tak więc w europejskim systemie FADN będziemy niejakim ewenementem. Nie dość, że poprzeczkę dochodów gospodarstw rolnych ustaliliśmy niezwykle nisko (np. w Niemczech i w Danii bada się tylko takie gospodarstwa, które uzyskują nadwyżkę co najmniej 8 ESU), to jeszcze ten poziom osiąga u nas tylko co trzecie gospodarstwo rolne! Wniosek z tego nasuwa się sam: dwie trzecie rolników w Polsce to w istocie nie są rolnicy, a właściciele hobbystycznych gospodarstw, które w dochodach ich rodzin nie odgrywają prawie żadnej roli. A jeśli tak, to wobec nich trzeba prowadzić całkiem inną politykę rolną. A nawet nie rolną, tylko socjalną. Czyli po prostu - społeczną.