Opinię taką wyraził minister finansów Grzegorz Kołodko na konferencji prasowej w Budapeszcie. Stwierdził, że nic się nie stanie, jeśli Polska i Węgry nie wejdą do strefy euro przed 2008 czy 2009 rokiem.
Minister finansów powiedział w patek w Budapeszcie, że kurs po jakim polska waluta zostanie związana z euro jest znacznie ważniejszy niż data wejścia do unii walutowej. Powtórzył także, że zamierza prowadzić politykę fiskalną, która pozwoli Polsce do 2006 roku zrealizować kryteria dotyczące deficytu budżetowego wymagane w strefie euro, by w 2007 roku stać się jej członkiem. Kołodko uważa, iż 4,35 złotego wobec euro to kurs, który zapewniłby konkurencyjność polskiej gospodarki.
Minister finansów stwierdził też, że Polska płaci wysoką cenę za niską inflację, która ogranicza tempo wzrostu gospodarczego i utrudnia obniżkę bezrobocia. Byłoby lepiej, gdyby wzrost gospodarczy był szybszy, a inflacja znajdowała się w okolicach dwóch procent – powiedział. Kołodko wezwał tez Narodowy Bank Polski do uwolnienia części rezerwy rewaluacyjnej. Pozyskane w ten sposób środki pomogłyby sfinansować koszty członkostwa w Unii Europejskiej. Jego zdaniem poziom tej rezerwy jest zdecydowanie za wysoki i określił go jako "całkowicie niedorzeczny".