Rząd wycofał się z pomysłu opodatkowania dochodów z gospodarstw rolnych w przyszłym roku. Rolnicy dostaną poza tym prezent od fiskusa w postaci nieopodatkowanych dopłat bezpośrednich. To nie koniec dobrych dla nich wieści. Jak wynika z naszych informacji, projekt wprowadzenia PIT dla rolników został zawieszony bezterminowo, a dopłaty zostaną obłożone daniną dopiero wtedy, gdy polski rolnik będzie dostawał z unijnej kasy tyle, co jego koledzy z krajów obecnie należących do UE.
Wiosną tego roku Ministerstwo Finansów ogłosiło zamiar opodatkowania rolników
podatkiem dochodowym. Projekt był jednym z elementów programu naprawy finansów
państwa, autorstwa ówczesnego szefa resortu Grzegorza Kołodki. Podatek dochodowy
miał zastąpić obowiązujący obecnie podatek rolny. Drobni właściciele gruntów o
powierzchni do 15 ha płaciliby ryczałt w wysokości 9 proc., według dochodu
uzyskiwanego z jednego hektara przeliczeniowego. Właścicieli
wielkopowierzchniowych gospodarstw obowiązywałaby książka przychodów i
rozchodów.
Ministerstwo Rolnictwa nie protestowało przeciw tym pomysłom.
Ówczesny szef resortu Adam Tański uspokajał w programie radiowym: "żeby mógł być
podatek, musi być dochód", a z tym w przypadku polskiego, biednego rolnictwa nie
jest najlepiej. Równie sceptyczni co do ewentualnych korzyści budżetowych byli
ekonomiści, ale z nieco innych względów niż minister. I oni przyznawali, że
fiskusowi ciężko będzie ściągnąć z rolnika podatek, ale dlatego, że w przypadku
dużego gospodarstwa rolnego istnieje mnóstwo sposobów na obniżenie dochodów. Po
wyliczeniach specjalistów okazało się, że duża grupa rolników będzie wykazywać
straty.
Z naszych informacji wynika, że właśnie z tego powodu projekt
opodatkowania rolników trafił do szuflady. Eksperci rządowi uznali, że lepiej
pozostać przy obecnych regułach, czyli pobierać niski, ale pewny podatek rolny,
niż całkowicie zmieniać obowiązujący porządek podatkowego dla iluzorycznych
zysków.
Na razie nie wiadomo, jakie będą dalsze losy pomysłu z
wprowadzeniem PIT dla rolników. W Ministerstwie Rolnictwa usłyszeliśmy, że w
przyszłym roku podatku na pewno nie będzie, ale międzyresortowy zespół ekspertów
cały czas pracuje na rozwiązaniem, które byłoby do zaakceptowania przez
wszystkie strony, a więc i rząd, i rolniczych związkowców. Jak się dowiadujemy,
z osiągnięciem kompromisu może być jednak spory kłopot, gdyż silne lobby
właścicieli dużych gospodarstw stanowczo sprzeciwia się zmianom w systemie
podatkowym.
Z naszych informacji wynika, że to również pod ich naciskiem
rząd podarował rolnikom podatek od dopłat bezpośrednich, finansowanych z unijnej
kasy. Wicepremier Jerzy Hausner miał zadeklarować, że pieniądze z Brukseli będą
wolne od daniny do czasu, aż nasi rodzimi farmerzy dostaną porównywalne dotacje,
jak ich unijni koledzy. W praktyce oznacza to, że podatku nie będzie przez
najbliższe kilka lat.
W ub.r. w formie podatku rolnego do kas samorządów
wpłynęło 811 mln zł.