Kraje Unii nie mogą się porozumieć w sprawie zasad transportu zwierząt. Część państw chce zaostrzyć przepisy, inne - jak Polska - bronią interesów eksporterów i przewoźników.
Podczas wtorkowej dyskusji ministrów rolnictwa w Brukseli odżyły spory o
zaproponowaną przez Komisję Europejską jesienią ub.r. regulację zmieniającą
warunki transportu cieląt, świń, koni, owiec i kóz. Każdego roku co najmniej
1,75 mln sztuk zwierząt podróżuje po Europie, czasem ponad tysiąc kilometrów, do
uboju na drugim końcu Unii. By ograniczyć im cierpienie i stres, Bruksela
zaproponowała m.in.:
zakaz wożenia na długie dystanse najmłodszych
(jagniąt - do tygodnia życia, prosiaków - do czterech tygodni, koni - do
czterech miesięcy) i zwierząt płci żeńskiej w zaawansowanej ciąży lub tuż po
porodzie;
wprowadzenie maksymalnie dziewięciogodzinnego czasu jazdy
zwierząt, po którym należy im zapewnić co najmniej 12 godzin
wypoczynku;
kontrolowanie temperatury w pojazdach, zapewnienie zwierzętom
stałego dostępu do wody, zakaz ich przywiązywania, by mogły się kłaść,
zwiększenie przestrzeni.
Polska, która wysyła co roku zagranicę ok. 400
tys. zwierząt, z czego kilkadziesiąt tysięcy to konie do rzeźni w południowych
Włoszech, już zwróciła się do Komisji o oszacowanie kosztów nowych
regulacji.
Nowa regulacja zostanie zaopiniowana przez Parlament
Europejski w marcu, a kraje Piętnastki mają ją przyjąć w kwietniu. To jednak nie
jest takie pewne. Szwecja, Dania, Austria, Luksemburg i Niemcy chcą zaostrzyć
propozycje Komisji i skrócić do ośmiu godzin maksymalny czas jazdy zwierząt. Z
kolei Grecja, Hiszpania, Włochy, Portugalia i Irlandia są tym regulacjom
przeciwne. Polska, gdyby mogła głosować, zapewne też byłaby na
nie.
Francja zaapelowała o pilne działania na rzecz podniesienia cen w
sektorze mlecznym, w tym rozważenie redukcji kwot produkcji w całej Unii.
Zdaniem Paryża ograniczenie produkcji mleka o 1 proc. dałoby 350 mln euro
oszczędności w budżecie UE. To stanowisko wspierają Niemcy i częściowo Holandia.
Zaniepokojeni sytuacją w mleczarstwie są zwłaszcza Węgrzy, gdzie producenci
bydła grożą najazdem na Budapeszt. Polska w tej dyskusji nie zabrała głosu, choć
podobnie jak Włochy czy Grecja chce zwiększenia kwoty
mlecznej.