Tylko na zbiory miodów gryczanych i wielokwiatowych na razie nie można narzekać, choć widoczne jest spore zróżnicowanie regionalne. Pszczelarze powinni ich zebrać tyle, ile w ubiegłym roku. Problem za to jest ze spadziowymi zarówno z drzew iglastych, jak i liściastych. Jeśli spadź się nawet ostatnio pojawiła, a powinna już miesiąc wcześniej, to po kilku dniach została spłukana przez deszcze.
I to właśnie pogoda najczęściej w tym roku krzyżuje plany pszczelarzom. Gryka na Pomorzu została spalona słońcem, więc tu na miód z niej nie ma co liczyć. Miodu wielokwiatowego było mało na północnym –wschodzie, za to na południu Polski wyjątkowo obrodził. Sytuacja z rzepakowym była dokładnie odwrotna. W całym kraju zebrano 40 % ubiegłorocznych ilości miodu rzepakowego, lipowego mniej nawet o połowę. Prawie nie ma czystych miodów akacjowych. Ze względu na niekorzystną aurę, drzewa kwitły bardzo krótko. Na razie wszystko jest jeszcze możliwe, choć coraz częściej mówi się o potrzebie importu surowca. Wielu pszczelarzy wstrzymuje się ze sprzedażą miodu, licząc na wyższe ceny. Gorzej jeśli, będą przetrzymywać surowiec do Bożego Narodzenia i w tym samym momencie będą chcieli go sprzedać- podsumowują przetwórcy- wtedy cenniki na pewno zostaną obniżone. A przecież teraz na ceny narzekać trudno, bo tam, gdzie ze skupem nie ma problemu, stawki są na wysokim ubiegłorocznym poziomie. Kilogram miodu wielkokwiatowego kosztuje maksymalnie 11 złotych, lipowego 15, podobną cenę ma gryczany.