Bez niego trudno jest człowiekowi normalnie funkcjonować w otaczającym go świecie. Każdy z nas potrzebuje miejsca, gdzie mógłby się schronić, odpocząć, czymś posilić, ochędożyć itd. Ten własny kąt stanowi wartość samą w sobie. Pamiętamy go z lat dzieciństwa jako rodzinne gniazdo. Niejeden z nas chciałby ostatnie chwile swojego życia też spędzić w domu, a nie szpitalu.
Twórcy Konstytucji RP mieli to na uwadze. W art. 75 ust. 1 czytamy: „Władze publiczne prowadzą politykę sprzyjającą zaspokojeniu potrzeb mieszkaniowych obywateli, w szczególności wspierają rozwój budownictwa socjalnego oraz popierają działania obywateli zmierzające do uzyskania własnego mieszkania”. Skuteczność owego zapisu, jak wielu innych deklaracji, jest, niestety, bardzo ograniczona.
W latach 90. liczba mieszkań oddawanych u nas do użytku zmniejszyła się ze 136 tys. rocznie do nieco ponad 80 tys. Spis powszechny przeprowadzony w 2002 r. wykazał, że Polacy żyjący w 1,5 mln gospodarstw domowych nie dysponują własnym mieszkaniem, podczas gdy według spisu z 1978 r. takich gospodarstw było o 400 tys. mniej. Dzisiejsze mass media przy różnych okazjach uświadamiają młodzież, czym był siermiężny socjalizm. Nie wspomina się tylko, że obecnie budujemy w Polsce tyle mieszkań, co w połowie lat 50. ubiegłego wieku. Rezultat jest taki, że pod względem liczby mieszkań przypadających na 1000 mieszkańców zostaliśmy daleko w tyle, nawet za Rumunią i Litwą.
Jeśli czyta się statystykę GUS, można ulec przyjemnemu złudzeniu, że oto sytuacja wyraźnie się poprawia. W zeszłym roku przekazano bowiem do użytku ponad 160 tys. mieszkań. Rzecz w tym, iż wiele spośród nich było już dawno zasiedlonych, bez dopełnienia stosownych formalności. Kiedy właściciele tych domów jednorodzinnych dowiedzieli się, że wkrótce wejdzie w życie zmienione Prawo budowlane i oni jako inwestorzy mogą być ukarani wyższą grzywną za różne uchybienia, to pośpieszyli się ze zgłaszaniem swoich wcześniej już wzniesionych domostw.
Optymizmem nastrajała też informacja, że w 2003 r. wydano dużo więcej pozwoleń na budowę niż w roku poprzednim (o 20 proc.). Wyglądało na to, że kończy się regres, powraca dobra koniunktura. A przyczyna była zupełnie inna. Co bystrzejsi inwestorzy pamiętali, że z dniem 1 stycznia 2004 r. utracą ważność miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego, opracowane jeszcze przed 1995 r. Gminy wiedziały, że mają 5 lat na przygotowanie i uchwalenie nowych planów. Nie bardzo się kwapiły do tego, przedłużano więc termin dwukrotnie. Trzeci raz nie można było i stare plany przestały obowiązywać.
Jest o wiele łatwiej cokolwiek budować, gdy upatrzony teren figuruje w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Składa się wtedy wniosek o wypis z planu. On stanowi podstawę do ubiegania się o pozwolenie na budowę. Nie potrzeba decyzji lokalizacyjnej mówiącej o warunkach zabudowy, co jest związane ze żmudną procedurą różnych uzgodnień. Problem jest w tym, że niewiele gmin w Polsce ma takowe plany. Nawet w stolicy kraju brakuje ich dla 85 proc. terenów miejskich.
Za nami już przedakcesyjny szał zakupów. Kto tylko mógł, starał się uciec przed podwyżką stawki VAT na materiały budowlane z 7 do 22 proc. W kwietniu obroty Polskich Składów Budowlanych zaopatrujących 190 hurtowni były o 145 proc. większe niż rok wcześniej, przy czym sprzedaż materiałów ściennych wzrosła o 216 proc., stolarki o 231 proc., a pokryć dachowych aż o 340 proc. Teraz niższą stawkę (7 proc.) na materiały mogą jedynie zafakturować ekipy wykonujące usługi w mieszkaniówce. Nie obowiązuje też 22 proc. VAT przy zakupie gotowych mieszkań i domów od spółdzielni i firm deweloperskich. Tak będzie do 2007 r.
Przygotowywana jest ustawa o rekompensatach dla tych, którzy budują systemem gospodarczym. Szacuje się, że w ten sposób powstają lub są remontowane praktycznie wszystkie domy na wsi i 60–70 proc. domów jednorodzinnych w miastach. Z powodu braku porozumienia między resortami infrastruktury i finansów rząd nie przedłożył własnego projektu ustawy. Do Sejmu trafiły natomiast dwa poselskie projekty (SLD oraz Prawa i Sprawiedliwości). Oba przewidują zwrot różnicy między stawkami VAT 7 i 22 proc., ale nie w pełnej wysokości. Mają obowiązywać limity i warunek zakończenia inwestycji w ciągu 3–5 lat od uzyskania pozwolenia na budowę. SLD chce ograniczyć dostęp do rekompensat tym, którzy już korzystali wcześniej z podatkowych ulg mieszkaniowych. Sejm zajmie się obu projektami być może już w czerwcu.