Wokół 16 bacówek w Bieszczadach, Beskidzie Niskim i na lotnisku Aeroklubu Podkarpackiego w Krośnie pod koniec kwietnia rozpocznie się wypas ponad 9 tys. owiec.
Jak poinformował Stanisław Kutyna ze Związku Hodowców Owiec i Kóz w Sanoku,
bacowie już są przygotowani do wyprowadzenia owiec na wypas. Tylko nagłe
przymrozki mogą opóźnić redyk. Większość owiec na pastwiska przyjedzie z
Podhala, pozostałe należą do miejscowych hodowców – dodał.
Sery
wytwarzane w bacówkach na Podkarpaciu trafiają do mleczarni w Sanoku. Inne
wyroby z owczego mleka, głównie oscypki i żentycę, bacowie zamierzają oferować
turystom.
Podczas wypasu juhasi pracę zaczynają ok. godz. 4 rano, a
kończą późnym wieczorem. Dłuższy dzień pracy potrwa do sierpnia, kiedy
rozpocznie się okres godowy owiec. Do sierpnia owce muszą być dojone trzy razy
dziennie. Potem, aż do zejścia z pastwisk – dwa razy w ciągu dnia – objaśnia
Kutyna.
Na jednego juhasa przypada 100-150 owiec. Oprócz pilnowania i
dojenia juhasi zajmują się także wytwarzaniem wyrobów z mleka oraz hodowlą świń.
Przy każdej bacówce w ciągu sezonu hoduje się 10-20 świń.
Kutyna obawia
się, że stadom owiec mogą w tym roku zagrażać ataki wilków. Kilka dni temu
zanotowaliśmy pierwszy taki przypadek. Wilki zaatakowały trzy owce w pobliżu
gospodarstwa w Chmielu – przypomniał Kutyna.