MERCOSUR1
TSW_XV_2025

Skuteczność nade wszystko

14 lutego 2003

Rozmowa z Leszkiem Gralą, prezesem Dolnośląskiej Izby Rolniczej, rolnikiemz Pisarzowic koło Lubania Śląskiego.

Jakie ma być ten rolniczy samorząd, który stanowią Izby Rolnicze - doradczy, opiniujący, czy też walczący?

Dotychczasowej sześcioletniej działalności Izb rolniczych nie można zaliczyć do udanych. Miały one pomóc rolnictwu – tymczasem sytuacja gospodarstw jest znacznie gorsza niż w okresie kiedy izb nie było. Systematycznie spada opłacalność wszystkich głównych kierunków produkcji – jeżeli o czymś takim jak opłacalność można mówić. Zawsze jest wielki problem, jak nie z żywcem to z mlekiem, jak nie z mlekiem to ze zbożem, czy rzepakiem. Przez wiele lat sytuację na rynkach rolnych komikował wielce import żywności i płodów rolnych z Unii Europejskiej oraz z państw CEFTA. Jest to import szkodliwy dla całej gospodarki narodowej, nie tylko dla rolnictwa. sprawił on, że spadły rolnicze dochody, a w mieście rosło bezrobocie. Ów import druzgotał też wątły system interwencji. Po prostu część budżetowych pieniędzy przeznaczonych na ten cel była wyrzucana w błoto. Można by jeszcze kontynuować tą smutną wyliczankę, ale nie o to chodzi. Tutaj chodzi o skuteczność walki z tymi negatywnymi zjawiskami. Na pewno władze krajowe izb rolniczych w odróżnieniu od władz regionalnych, były zbyt spolegliwe wobec tych zjawisk. Gdyby rolnicze związki zawodowe, szczególnie te branżowe, były w miarę silne – ta ugodowość byłaby uzasadniona. jednak tocząca się od kilku lat bitwa o przyszłość polskiego rolnictwa wymusza, by izby rolnicze – będące ponad podziałami politycznymi, które doprowadzają polskich rolników, zarówno dużych jak i małych, do kompletnej ruiny.

To oznacza jednak, że chcąc nie chcą, izby rolnicze wchodzą w wielką politykę, a wszak są one z założenia apolityczną instytucją?

Nie oszukujmy się w izbach także obowiązywały określone układy polityczne, a ludziom niezwiązanym z nimi trudno przebić się ze swoim głosem. Biopaliwa też miały wymiar apolityczny i co zrobione z tej ustawy? Po prostu wielką polityczną awanturę! Dlaczego lobby paliwowe mogło bezkarnie robić ludziom wodę z mózgu za pomocą tendencyjnych ekspertyz i bajek o chłopskiej pazerności? Dlaczego środowiska związane z rolnictwem nie potrafiły się tej nagonce przeciwstawić? Na te pytania trzeba odpowiedzieć jednoznacznie: Wiem, że się narażę, ale powiem: zahamowanie wejścia w życie ustawy o biopaliwach – to kompromitacja tych wszystkich, którzy są związani z rolnictwem. Przeraża mnie też, że organizacje rolnicze, a w szczególności związki milczą i nie reagują na to, co dzieję się na rynkach rolnych. Wszak spadek cen trzody to dopiero początek prawdziwego dramatu! A jak spokojnie , bez protestu, przeszło obniżenie dopłat do mleka klasy ekstra.

Przepraszam, Kółka Rolnicze skierowały w sprawie tej obniżki, jak i w kwestii alarmującej sytuacji na rynku żywca wieprzowego, odpowiednie list do premiera Leszka Millera.

Powiem tak: skończył się czas uprzejmości wymienianych korespondencyjnie, czas przejść do innych działań – może trochę mniej uprzejmych, ale bardziej skutecznych

Jednak najważniejszą kwestią jest sprawa 0 na jakich warunkach polskie rolnictwo ma funkcjonować po wejściu Polski do Unii Europejskiej?

No właśnie, na jakich? Boli mnie, że nikt nie chce nam przekazać pełnej prawdy o wynikach negocjacji z Unią Europejską. Minęły już prawie dwa miesiące od "sukcesu" w Kopenhadze, a urzędnicy unijni dowolnie interpretują osiągnięte tam zapisy i uzgodnienia. Dlaczego działania premiera Kalinowskiego, zmierzające do tego aby traktat akcesyjny był jak najkorzystniejszy dla naszego rolnictwa, maja tak małe wsparcie? Nie słychać jakiś gromkich krzyków ze strony związków, czy też Krajowej Rady Izb Rolniczych. Dlaczego premier Kalinowski został pozostawiony prawie sam, a część polityków Stronnictwa chce wykorzystać perypetie unijne do wewnętrznych rozgrywek?

Nieszczęsna ustawa o biopaliwach zjednoczyła rolników. Są jednak obawy, że podzieli ustawa regulująca ustrój rolny.

Ustawa o ustroju rolnym jest potrzebna, ale pod warunkiem, że nie tworzy absurdów. W były województwie jeleniogórskim kilka tysięcy hektarów leży odłogiem i  ci , którzy porwali się na te niechciane ziemie, nie mogą być w myśl nowej ustawy ukarani. Pamiętajmy też, że największe gospodarstwa są w wielu rejonach naszego kraju jedynymi miejscami pracy, a na jednego pracownika przypada tam 18-20 hektarów. Znam taka firmę w powiecie złotoryjskim, w której na jednego zatrudnionego przypada dokładnie 18 hektarów. W tym gospodarstwie jest też kilkaset krów, a wydajność od od jednej sztuki wynosi 9 tysięcy litrów. Czy trzeba niszczyć takie gospodarstwa? Wszak w okolicy bezrobocie sięga 30 procent. Nie przeczę bynajmniej, że upełnorolnienie gospodarstw nie jest ważne. My na Dolnym Śląsku od dawna nie wyrażamy zgody na przedłużenie umów lun sprzedaż gruntów bez wyłączenia z nich 10-20 procent ziemi przeznaczonej na upełnorolnienie mniejszych gospodarstw.

Jak będzie działała Dolnośląska Izba Rolnicza?

Na pewno będziemy doradzali władzy samorządowej oraz państwowej w kwestiach rolnych. Będziemy również na bieżąco oceniali i opiniowali wszystko, co jest związane z rolnictwem i jego otoczeniem. I to nie tylko w wymiarze naszego regionu. Chcemy jednak przede wszystkim być silnym i zorganizowanym samorządem, z którym musi liczyć się każda władza. Nie widzę siebie w izbie spolegliwej i układnej, takiej, która biernie przygląda się degradacji dolnośląskiego rolnictwa. Za jeden z najważniejszych celów uważam cały zakres działań, które sprawią, że rolnicy zaczną się organizować i tym sposobem będzie wzrastać rola rolniczych związków zawodowych. Dolny Śląsk to region, który może być nie tylko samowystarczalny pod względem produkcji żywności, ale może też być jej eksporterem. Najlepiej byłoby, żeby to była żywność przetworzona. Jednak na Dolnym Śląsku przy bierności władz państwowych i administracyjnych, a także samych rolników, zlikwidowano większość zakładów przetwórstwa owocowo-warzywnego oraz mięsnego. Znacznej degradacji uległo tez nasze cukrownictwo. Ślimaczy się prywatyzacja Śląskiej Spółki Cukrowej, cukrownie zaś padają, a limity "uciekają" z regionu. Domagaliśmy się włączenia tej spółki w skład holdingu Polski Cukier, ale do tej pory nie podjęto decyzji. Za kilka tygodni trzeba będzie przygotować pola pod nowe zasiewy, a rolnicy nie dostali pieniędzy za więcej niż połowę buraków dostarczonych w ubiegłym roku. Na dodatek banki nie chcą kredytować zawieszonych w próżni cukrowni. Na Dolnym Śląsku wyraźnie widać skutki tego, że Państwowe Zakłady Zbożowe sprywatyzowano bez udziału rolników. Po integracji naszego kraju z Unią Dolny Śląsk utraci 10 procent rynku zbytu, zniknie 30 tysięcy miejsc pracy w otoczeniu rolnictwa. Już obecnie rynek trafia z innych regionów kraju 66 procent produktów mleczarskich, zaś potencjał naszych mleczarni jest wykorzystywany w jednej trzeciej. Ponad 60 procent mięsa drobiowego przywożone jest z zewnątrz. Dotyczy to również połowy warzyw  oraz jednej trzeciej owoców, które nabywają nasi konsumenci. Z tego co powiedziałem rysuje się obraz Dolnego Śląska jako wręcz pustyni rolniczej na której nie funkcjonuje przetwórstwo żywności.

Co zamierzacie zrobić w kierunku referendum unijnego?

Pragniemy, aby do każdego  z 82 tysięcy gospodarstw naszego regionu trafiła informacja o skutkach objęcia ich polityką unijną. Rolnicy muszą sami podjąć decyzję. Jednak do obowiązków izby należy przedstawienie im pełnej, rzetelnej informacji, analizy strat i zysków dla wszystkich typów gospodarstw, zarówno tych o powierzchni 5 hektarów, jak i 50 oraz 500.


POWIĄZANE

Amerykański Departament Rolny (USDA) ogłasza kolejną rundę historycznych inwesty...

Oranżada Hellena Party zachęca do wspólnego celebrowania magicznych chwil i zapr...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)Pracuj.pl
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę