Ptak_Waw_CTR_2024
TSW_XV_2025

Rozmawialiśmy z prof. dr. hab. Stanisławem Wężykiem, Prezesem Krajowej Izby Producentów Drobiu i Pasz w Poznaniu.

2 lipca 2007


Jak przebiegało tegoroczne spotkanie drobiarzy?

Stanisław Wężyk: - Tegoroczne spotkanie przebiegło pod hasłem zagrożeń dla polskiego drobiarstwa. Począwszy od problemów związanych z przepisami dobrostanu, a zatem o negatywnym stanowisku resortu ronictwa w sprawie przedłużenia okresu utrzymywania kur nieśnych w klatkach tradycyjnych po 2012 roku, po zagadnienia dotyczące naszego pechowego zagłosowania w Brukseli na temat wielkości obsady brojlerów. Następne problemy to konsekwencje fatalnych wyników oceny poziomu skażenia środowiska ferm kur nieśnych salmonellą, wdrażanie programów zwalczania salmonelli, zasady produkcji markowych jaj i stosowania na ich opakowaniach reklamy, dopuszczalnej przepisami i normami. W tej ostatniej kwestii mieliśmy odmienne zdanie od przedstawicielki Głównego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno –Spożywczych, która na przykład uznała, że nazwa „jaja delikatesowe” wprowadza w błąd konsumenta. Analogicznie rozumując, wiązała oznaczenie „biojajo” z produkcją ekologiczną” mimo, że na ich opakowaniu, producent naniósł cyfrę „3”, oznaczającą pochodzenie z chowu klatkowego. Program sympozjum był ułożony bardzo logicznie, łącząc zagadnienia technologii chowu, genetyki, ochrony zdrowia drobiu oraz jakości i marketingu jaj do zwrócenia uwagi na wszystkie zagrożenia jakie wynikają dla krajowego drobiarstwa, łącznie z aktualną polityką rządu.
Rząd obiecywał w przedwyborczym programie, że będzie walczył z wielkotowarową produkcją zwierzęcą, a mianowicie z produkcją trzody chlewnej i drobiu i realizuje to konsekwentnie poprzez wprowadzanie różnego rodzaju regulacji oraz wydawania interpretacji, nieprzyjaznych dla krajowej wielkofermowej, produkcji jaj i mięsa drobiowego. Zawsze w tej sprawie używa się argumentacji, że są to wymagania Unii Europejskiej. W rzeczywistości okazuje się, że nasze przepisy są bardziej restrykcyjne od unijnych.



Na czym to polega?

Stanisław Wężyk: - W przypadku wprowadzania regulacji dobrostanowych dotyczących chowu kur w klatkach, zgłaszaliśmy postulaty do naszych przedstawicieli występujących w Brukseli, o jej prolongatę do conajmniej 2020 r.. Z kolei przy podejmowaniu decyzji o wielkości obsady na 1m2 w chowie kurcząt brojlerów, wiceminister Sebastian Filipek-Kaźmierczak tak zagłosował, że zamiast wnioskowanych przez nas 42 kg/1m2, przegłosowano normę 33-38 kg żywej masy brojlerów/1m2. W przeliczeniu na ogólną produkcję kurcząt brojlerów w Polsce, stanowi to ogromną różnicę. Szacuje się , że po wejściu w życie tych ograniczeń produkcja mięsa drobiowego spadnie o około 25%. To, że obecnie produkujemy nadwyżkę w stosunku do zapotrzebowania rynku wewnętrznego, to bardzo dobrze, gdyż umożliwia to eksport na poziomie 20 % krajowej produkcji. Podobnie sytuacja przedstawia się z jajami spożywczymi. Okaże się, że gdy w 2012 roku będziemy musieli zlikwidować tradycyjne klatki by wprowadzić nowe, wielu z producentów nie będzie stać na wymianę klatek, bo nawet nie spłacą do tego czasu kredytów bankowych, zaciągniętych na poprzednie, tradycyjne klatki



A więc co od przyszłego roku?

Stanisław Wężyk:Boję się tego przyszłego roku. Poważne obawy wynikają ze stanowiska wicepremiera Andrzeja Leppera, który na posiedzeniu Rady Gospodarki Żywnościowej w maju 2007 r. zwołanym w sprawie możliwości zachwiania bilansu zbóż paszowych w związku z kierowaniem poważnych ilości surowców paszowych na produkcję biopaliw,  powiedział, że nie będziemy odczuwali skutków tej sytuacji, ze względu na ograniczenia produkcji trzody chlewnej i drobiu. Resort rolnictwa zastanawia się nawet nad kwotowaniem produkcji trzody.



A co z producentami, którzy inwestowali w nowe technologie?

Stanisław Wężyk: - Oni się nie liczą, bo dużych producentów trzody chlewnej i drobiu jest stosunkowo mało ( w granicach 5-6 tysięcy) i liczbowo nie wiele znaczą jako elektorat. „Kokietuje się” zatem producentów małorolnych, których jest około 1,5 do 2mln. Gdy wrócimy w produkcji trzody chlewnej i drobiu, w drobno towarowych gospodarstwach rolnych, trudno sobie wyobrazić eksport tusz mieszczących się w unijnym standardzie „EUROPE”, pozyskiwanych z gospodarstwa, dostarczająego średnio po 2-4 tuczniki rocznie. Co stanie się z naszym eksportem, jeśli tuczniki nie będą produkowane w dużych fermach o szczególnym reżimie technologicznym i w standardach wymaganych dla poszczególnych klas, a dostawy surowca rzeźnego pochodzić będą gospodarstw niskotowarowych ?. Trudno sobie przecież wyobrazić, że będziemy produkować na tym samym poziomie po wprowadzeniu restrykcji. Ze znaczącego na światowym rynku mięsa dużego eksportera mięsa , Polska stanie się jego importerem, co zachwieje naszym bilansem płatniczym. Eksport żywności jest obecnie na bardzo wysokim poziomie, a polska żywność zyskała bardzo wysokie uznanie wśród konsumentów w całej UE. Nawet rosyjskie ograniczenia, nie spowodowały załamania bilansu w polskim handlu zagranicznym. Bezmyślność naszych decydentów, w konsekwencji doprowadzi do zaprzepaszczenia tego bardzo korzystnego trendu. Krótko mówiąc, nie będziemy eksportować wyrobów mięsnych i jaj, bo tych produktów żywnościowych po prostu w Polsce zabraknie. Przepraszam – nie zabraknie, ale będą one pochodziły z importu z Brazylii, Argentyny, USA, Danii czy nawet z Chin, a jaja spożywcze znowu będziemy importować np. z Holandii.



Czy to oznacza, że rząd polski rozpoczął zwalczanie polskich producentów???

Stanisław Wężyk: - Jednym z przejawów takich dążeń, jest powołanie przez ministra rolnictwa zespołu do spraw zwalczania wielkotowarowej produkcji zwierzęcej. Musimy zdawać sobie sprawę, że jak nie będzie wielkotowarowych ferm drobiu, to nie sprzedamy za granicę rocznie 215 tysięcy ton mięsa drobiowego i blisko miliarda jaj.



Powstał przy ministrze rolnictwa zespół doradczy, to przecież można wypracować kompromis?

Stanisław Wężyk: - A tak w ogóle to, po co ten Zespół, skoro mamy prawo, instytucje nadzoru państwowego, służby weterynaryjne czuwające nad dobrostanem zwierząt, Inspekcję Ochrony Środowiska zajmującą się przestrzeganiem wymagań dotyczących ochrony środowiska. Po co ten zespół? Żeby sprawdzał czy istniejące już instytucje kontrolne czy nie są zbyt łagodne? A na dodatek ten zespół będzie wyrażał opinie, jaka żywność jest zdrowa, więc będzie kreował „obowiązujące” poglądy na ten temat. Może się okazać np., że żywność z dużych sieci handlowych jest niedobra, a z małych sklepików znakomita. Minister rolnictwa do zespołu swojego doradczego powołał ludzi o skrajnie radykalnych poglądach np. z Instytutu Ochrony Zwierząt, a pominął producentów drobiu ?



A dlaczego nie ma producentów drobiu?

Stanisław Wężyk: - 0 tym zespole doradczym dowiedzieliśmy się przypadkowo. Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz oraz pozostałe organizacje reprezentujące sektor produkcji mięsa wystąpiły w tej sprawie z protestem do Rady Gospodarki Żywnościowej przy Ministrze Rolnictwa i Rozwoju Wsi, która także jest wzburzona stanowiskiem szefa resortu. Gdy dowiedzieliśmy się o zamiarze powołania Zespołu doradczego, to okazało się, że już dzień wcześniej zostało podpisane przez Ministra Rolnictwa odpowiednie zarządzenie w tej sprawie.



A może nie da się zbyt wiele zdziałać, bo są dyrektywy unijne?

Stanisław Wężyk: - To nie jest tak. Bo na przykład Hiszpania, Portugalia i Grecja, a nawet Niemcy dążą do sprolongowania dyrektywy dot. chowu klatkowego niosek. Problem polega na tym, że większość producentów w tych krajach ma również kredyty inwestycyjne zaciągnięte na ten właśnie cel do 2020 roku. W Polsce jest szczególnie trudna sytuacja, ponieważ producenci zakupili bardzo nowoczesne klatki, tzw. tradycyjne jeszcze przed przystąpieniem Polski do UE, biorąc na ten cel bardzo duże kredyty, które zostaną spłacone, jak już wspominałem, dopiero gdzieś w roku 2020. Praktycznie rzecz biorąc, klatki te starzeją się może technologicznie, ale nie fizycznie. Tymczasem będą bezużyteczne i złomowane, już od roku 2012.



A co nowego w technologiach produkcji zostało zaprezentowane na XI sympozjum drobiarskim?

Stanisław Wężyk: - Z nowości technologicznych, bardzo ciekawie zaprezentowano wcześniej wspomniane klatki firmy Big Dutchman. Są to duże tzw. familijne klatki na 60 kur każda, wyposażone poza urządzeniami do podawania paszy i wody, w gniazdo, grzędy, grzebalisko i urządzenia do ścierania pazurów. Spełniają one w pełni wymogi kontrowersyjnej dyrektywy unijnej, która jak wspominałem, mają obowiązywać od 2012 roku.



Na zakończenie, czego życzyć Polskim producentom drobiu i jaj konsumpcyjnych?

Stanisław Wężyk: - Rozsądku i poparcia ministra rolnictwa oraz stabilnych przepisów krajowych i unijnych.


POWIĄZANE

Główny Inspektorat Sanitarny wydaje coraz więcej ostrzeżeń publicznych dotyczący...

ALDI, Carrefour Hipermarket, Dino, TOPAZ, Empik, CCC, Castorama i HEBE to najbar...

Węgry sprawują prezydencję w Radzie do grudnia 2024 r. włącznie a tekst ten będz...


Komentarze

Bądź na bieżąco

Zapisz się do newslettera

Każdego dnia najnowsze artykuły, ostatnie ogłoszenia, najświeższe komentarze, ostatnie posty z forum

Najpopularniejsze tematy

gospodarkapracaprzetargi
Nowy PPR (stopka)
Jestesmy w spolecznosciach:
Zgłoś uwagę