Nie straszmy ludzi na wsi, nie straszmy rolników!
1. W maju staniemy się członkami UE. Czy DIR w jakiś szczególny sposób przygotowuje się do tego wydarzenia? Jak będzie wyglądać działalność DIR-u już w szeregach Unii?
Trudno mówić o jakimś szczególnym sposobie przygotowania naszej Izby do tego co nas czeka po wejsciu do Unii. Wiedzę na ten temat zdobywalismy przez ostatnie lata, staraliśmy się uczciwie informować o czekających nas zagrożeniach, ale też pokazywać szanse rozwoju. Nasze wejście jest faktem, tak w referendum zadecydowało społeczeństwo, również rolnicy, i jako ich samorząd zrobimy wszystko byśmy umieli się poruszać w nowych nieznanych nam warunkach. Wierzę, że damy sobie radę i rolnicy i Izba, jako wybrany w powszechnych wyborach samorząd rolników. Musimy przestać straszyć ludzi! Ciągłe roztaczanie katastroficznych wizji, szukanie spisków nie ma sensu, trzeba się brać do pracy, podejmować nowe wyzwania, bo o tym, że jest "źle, bardzo źle, a wręcz katastrofalnie" to już każdy wie i mówienie o tym nic nie zmieni. Trzeba pokazać co zrobiliśmy lub co robimy by to zmienić, pokazać jak do konkretnego gospodarstwa, w wyniku naszych działań - ludzi sprawujacych mandaty z ramienia wsi i rolników - trafiły konkretne pieniądze. Niech to będzie 20-50 złotych miesięcznie więcej, ale to są pieniądze, które pozwolą ludziom żyć, bo właśnie pieniędzy na codzienne życie brakuje w wielu chłopskich rodzinach. I będę robił wszystko, i przed wejściem do UE, i po 1 maja by rolnicy wiedzieli jak przetrwać, jak przeżyć w nowych warunkach, ale też jak ci dobrzy mają rozwijać swoje gospodarstwa przy pomocy unijnych pieniędzy. Bo te, a nie płacz i lament są jedyną naszą szansą. Jeszcze raz proszę wszystkich chłopskich przedstawicieli, ludzi wsi, ale też media i inne środowska opiniotwórcze - Nie straszmy ludzi na wsi, nie straszmy rolników!
2. Sytuacja przemysłu mleczarskiego na terenie województwa dolnośląskiego ma się nienajlepiej. Jakie działania podejmuje DIR, aby to zmienić ?
... nienajlepiej ? Powiem szczerze, że określiła to Pani redaktor bardzo delikatnie. Sytuacja dolnośląskich mleczarni jest zła, bardzo zła. Winę za ten stan rzeczy ponoszą imiennie prezesi poszczególnych mleczarni, ale też zarząd i prezes Dolnośląskiego Zrzeszenia Mleczarni Jan Walas. Stracone miliony społecznych pieniędzy, nieuzasadnione inwestycje, przejadany spółdzielczy majątek, najniższe ceny płacone rolnikom za mleko w kraju, to są zjawiska z którymi kojarzy mi się działalność naszych mleczarni. Ale co mogła zrobić Izba w tym zakresie ? Moja inicjatywa spotkania z Radami Nadzorczymi,w skład których wchodzą w większości rolnicy - nasi członkowie, była wszystkimi możliwymi sposobami blokowana, koledzy prezesi posunęli się nawet do gróźb pod adresem zaproszonych prelegentów, nie godzili się na rozliczenie radnym kosztów wyjazdu. Tylko Rada nadzorcza OSM "DEMI" z Góry przyjechała w komplecie wraz z prezesem. I właśnie z Góry dzisiaj napływają pozytywne sygnały, podejmowane są działania, które dają szansę przetrwania zakładowi. A przecież właśnie ta mleczarnia, największa na Dolnym Śląsku, ma największą konkurencję większych i lepszych mleczarni wielkopolskich.Wobec braku koncepcji ze strony mleczarni, wobec braku inicjatyw i wobec pasywności rolników, którzy wolą otrzymać za mleko 0,22 czy 0,30 złotego, niż dążyć do zmian robimy, by każdy z producentów miał szansę dalszej produckji mleka, by mógł je sprzedawać w opłacalnej cenie. Powiem brutalnie, nie tyle interesują nas mleczarnie, jak los producenta. Rolnik jest podmiotem naszych działań.Praktycznie co tydzień pod kierunkiem Marszałka Janusza Pezdy spotyka się zespół, który chce doprowadzić do uratowania choćby jednej dolnośląskiej mleczarni. A i tak szanse są znikome.
3. Ile wniosków o kwotę mleczną zostało złożonych na Dolnym Śląsku?
Wnioski o kwotę hurtową, umożliwiajacą sprzedaż do zakładów przetwórczych, złożono 4 852, my szacujemy, że mleko produkuje obecnie na Dolnym Sląsku około 4,7 tysiąca rolników. W roku referencyjnym mieliśmy produkcję rzędu około 161 mln ton mleka i taki poziom produkcji na Dolnym Śląsku jest zapewniony. Z wniosków wynika też, ze nasi rolnicy zamierzają zwiększyć produkcję o kolejne 110 mln ton, ale tu może pojawić się problem, bo obowiązujący sposób podziału rezerwy krajowej daje nam szansę zwiększenia produkcji o dwadzieścia kilka milionów. Nadzieja, że sposób podziału zostanie zmieniony i będziemy mogli w regionie produkować więcej mleka. Bo przecież właśnie produckcja zaspakaja potrzeby naszego województwa niewiele ponad 20% i każdego dnia trafia do naszych sklepów ponad milion litrów mleka i jego przetworów.Gdy przeliczymy to na pieniądze oznacza, że każdego dnia wyjeżdza z Dolnego Śląska ponad milion złotych. Za te pieniądze rozwijają się gospodarstwa w innych regionach kraju, tam też tworzy się nowe miejsca pracy. Co ciekawe najlepsze mleko, prawie 76 mln litrów (46%) sprzedawane jest do mleczarni z innych regionów, bo nasze zakłady słabe, nieprzygotowane nie wytrzymują konkurencji. O mleczarstwie zaczęliśmy rozmawiać 10 lat za późno, i dzisiaj zamiast mówić o rozwoju, dramatycznie szukamy sposobu uratowania choćby jednej mleczarni.Dodam jeszcze, że wnioski o sprzedaż bezpośrednią, złożyło ponad 4,3 tysiąca rolników.
4. Jak Pana zdaniem, wypada rolnictwo dolnośląskie na tle całego kraju?
Jest różnie, tak jak różne są warunki gospodarowania w regionie. Mamy tu przecież zapomniane góry, pas słabych gleb oraz wspaniałe warunki w okolicach Wrocławia. Z jednej strony mamy 100 tysięcy odłogów, z drugiej ogromny głód ziemi w rejonach, gdzie gleby są dobre i bardzo dobre. Czynsze jakie licytowano w powiecie strzelińskim, sięgające 10 ton za 1 ha bardziej świadczą o determinacji i chęci posiadania gruntów niż o racjonalnym gospodarowaniu i rozwijaniu gospodarstwa. Jeżeli chodzi o nasz udział w krajowej produkcji, to trzeba uczciwie powiedzieć, że nie wykorzystujemy w pełni potencjału jaki posiadamy, mimo że jesteśmy czołowym i znaczącym producentem zbóż ( w tym kukurydzy),rzepaku i buraków.Znikoma produkcja bydła, zarówno mlecznego, o którym mówiłem wcześniej, jak i mięsnego.Ograniczono produkcję drobiu, a z gospodarstw zniknęły owce, które przy obecnych cenach mogą stać się szansą rozwoju. Zmniejszyła się produkcja warzyw i owoców, które przywozimy z innych regionów kraju. Wystarczy przejść się po lokalnych rynkach hurtowych i trudno tam o samochody z naszymi rejestracjami. W mojej ocenie przyczyna tkwi w tym, że nie mamy na Dolnym Śląsku zakładów przetwórczych. O mleczarniach mówiłem, zakłady mięsne są w podobnej, a może nawet gorszej sytuacji, brakuje przetwórni warzyw i owoców, zniknęły zakłady drobiarskie a nawet kojarzony z regionem "Pasztet prochowicki" produkowany jest dzisiaj w Szczecinie. Szacujemy, ze w innych regionach Polski, a również Europy około 30 tysięcy ludzi ma zatrudnienie przy produkcji żywności, którą codziennie spożywamy. Te dane nie dają mi spokoju i zrobię wszystko, by zmienić obraz dolnośląskiego rolnictwa, by odtworzyć tu produkcję. Ale jest to zadanie pracochłonne i długofalowe, a efekty przyjdą za kilka lub kilkanaście lat.
5. Jak wygląda współpraca DIR-u z innymi Izbami Rolniczymi w kraju?
Bardzo słabo oceniam krajową reprezentację izb, tak poprzedniej jak i szczególnie obecnej kadencji. Nie dziwi mnie to, że spotykamy się często z zarzutami pod naszym adresem, bo rolnicy szukają sygnałów co robi i co powie Izba. Najlepiej jeżeli będzie to "krajówka", a tych sygnałów jest naprawdę niewiele, a jeżeli już są to nieraz muszę się wstydzić za te wypowiedzi. Brak jest wspólnego dla całego kraju systemu realizacji polityki wobec wsi i rolników przez izby, brak jest konsultacji decyzji ,a co jest najgorsze dla nas, na wieś bardzo często patrzy się przez pryzmat ściany wschodniej. Samorząd rolniczy trzeba odpolityczniać, wyposażyć w instrumenty współuczestniczenia w kreowaniu tego co dotyczy rolników i ich rodzin, ale też całego środowiska. Niezwłocznie trzeba zmienić ustawę o izbach, zwiększyć kompetencje, ale też spowodować, że izby będą samorządem rolników, a nie urzędników, zdegradowanych polityków i innych niedowartościowanych graczy.
Dlatego właśnie we Wrocławiu powołaliśmy porozumienie pięciu izb, początkowo miało to być porozumienie izb Polski Południowo - Zachodniej, które tworzylibyśmy wspólnie z Izbami Opolską i Lubuską. Ale wolę wspólnego działania zgłosił też kolega Prezes ze Śląskiej Izby i bliska nam Warmińsko Mazurska Izba Rolnicza w Olsztynie.A ponieważ problemy są podobne szybko znaleźliśmy wspólne zdanie, w drugiej połowie lutego odbędzie się kolejne spotkanie, tym razem w Olsztynie.
6. Wysokie ceny zbóż, niskie ceny wieprzowiny, brak nawozów nic dziwnego, że rolnicy wzorem lat ubiegłych wyszli na drogi. Czy popiera Pan rolnicze strajki?
Sytuacja na wsi jest trudna, zbyt wiele decyzji podejmowanych jest za późno. Nikt nie rozlicza decydentów z bezmyślnych posunięć.Do dzisiaj nie ukarano osób, które zadecydowały o wiosennym eksporcie 500 tysięcy ton pszenicy po 300 złotych. Mimo, ze już w lutym i marcu pisaliśmy w tej sprawie protesty do ówczesnego Ministra Rolnictwa i Premiera. Kto poniesie konsekwencje tego "sabotażu" gospodarczego? Znowu biedny robotnik i jeszcze biedniejszy rolnik? Każdy milion w krajowym budżecie na rolnictwo jest "krojony" i wypominany, a są to przecież ledwie "okruchy z pańskich stołów", powiem wręcz ochłapy. Bo realnie sytuacja się pogarsza, ale... wydaje mi się też , że musimy zmienić sposób działania. Jaki wymierny skutek przyniesie protest 15 czy nawet 100 rolników. Jestem za tym, by skutecznie pomagać rolnikom a nie robić szum medialny.
Nie ukrywam, że wierzę iż wejście do UE wymusi na "władzy" przekazanie izbom kompetencji. Jesteśmy jedynym zweryfikowanym społecznie partnerem społecznym, który może brać odpowiedzialność za pewne dziedziny życia na wsi. I im szybciej to się stanie tym lepiej dla wsi. Jestem wielkim orędownikiem samorządności, bo właśnie to co jest zarządzane przez samorządy jest najskuteczniejsze, najtańsze i najbliższe członkom, ludziom żyjącym w danej społeczności. Pracowałem w samorządzie terytorialnym od początku, jestem w samorządzie rolników i wierzę, że już niedługo będzie on kreował w namacalny sposób politykę wobec wsi i rolnictwa. Jeżeli tak się nie stanie, to będziemy kolejnym związkiem zawodowym, a w takiej izbie nie widzę dla siebie miejsca. Taka chyba nie jest potrzebna wsi i rolnikom, bo organizacji związkowych mamy dostatek.
Dziękuję za rozmowę