W dniach 20-22 czerwca 2002 r odbyło się w Zakopanem VI Sympozjum Drobiarskie. O istotnych problemach rynku drobiarskiego oraz firm z nim związanych rozmawialiśmy z Dyrektorem Handlowym Hartmann Polska Sp. z o.o., Krzysztofem Kloczkowskim.
Na sympozjum, przedstawił Pan drobiarzom z całej Polski, nowinki w dziedzinie opakowań do jaj. Czy mógłby je pan krótko scharakteryzować?
Jeżeli chodzi o opakowania do jaj firma Hartman jest wiodącą na rynku polskim, wykazującą ciągle nowe inicjatywy, prezentującą stale nowości. Na sympozjum przekazaliśmy informację o tym, że opakowanie jest ważnym narzędziem marketingowym w sprzedaży i promocji sprzedaży jaj. Naszą propozycją dotyczącą zwiększenia ilości sprzedanych jaj jest opakowanie nowej generacji Superface z maxi etykietą naklejaną na odpowiednio skonstruowaną przednią część opakowania. Ustawione na regale opakowania stanowią piękny, kolorowy plakat. Można tam umieścić dużo informacji reklamowych, ale również informacji o produkcie. Już pierwsze doświadczenia z wprowadzenia opakowań Superface na rynek polski są bardzo pozytywne.
Hartmann produkuje opakowania na jaja kurze. Obecnie jednak dość intensywnie rozwijają się fermy strusie, a co za tym idzie w sprzedaży pojawiają się jaja tych ptaków. Czy firma planuje zająć się produkcją takich opakowań ?
Jajo kurze jest pośrodku, między jajem przepiórczym, a jajem strusim. W naszych działaniach nie idziemy w górę, a raczej w dół. Mimo niewielkich ilości jaj przepiórczych mamy w programie produkcyjnym opakowania dla tego typu jaj, oferowanych dzisiaj głównie na rynku belgijskim. Ale chęć ich zakupu jest już także zgłaszana na rynku polskim. Natomiast jaja strusie wymiarowo nie dają nam na razie szansy, by robić opakowania z masy papierowej. Myślę, że nasza technologia produkcji się rozwinie i w przyszłości będziemy takie opakowania produkować. Jaja strusie cieszą się coraz większym powodzeniem i być może w przyszłości znajdą się w naszej sferze zainteresowań.
Firma stoi przed koniecznością ciągłego modyfikowania swoich wyrobów. Czy w najbliższym czasie wprowadzane zmiany będą związane z wymogami unijnymi?
Zawsze podkreślam, że jeśli chodzi o jajczarstwo w Polsce, to my właśnie jesteśmy w czołówce. Właściwie to już jesteśmy w Unii, bo nasze opakowania spełniają wszystkie narzucone przez Brukselę wymogi. Można na nich nanieść w formie nadruku bezpośredniego lub etykiety wszystkie niezbędne i odpowiadające unijnym przepisom informacje. Stąd też wszyscy współpracujący z nami hodowcy w zakresie opakowań są na bieżąco. Wejście do Unii będzie dla nich w tym względzie formalnością, a nie rewolucją.
W dziedzinie opakowań jesteśmy więc spokojni, ale przecież nie cały rynek drobiowy jest tak przygotowany.
Problem polega na tym, że Unia Europejska już w 1999 roku ogłosiła wymagania i przepisy dotyczące chowu klatkowego i hodowcy unijni mieli cztery lata na przygotowanie się do wprowadzenia ich w życie. Chodzi głównie o likwidację klatek tradycyjnych, najpóźniej do 2012 roku. W Polsce takich regulacji nie było i nie ma. Tylko słyszeliśmy o tym co robi i do czego przygotowuje się Unia. Na wiadomość, że w 2004 roku mamy przystosować się do przepisów "piętnastki" pojawiają się głosy, szczególnie z Izby Producentów Drobiu i Pasz w Poznaniu o konieczności zastosowania czteroletniego okresu przejściowego. Chodzi o to żeby klatki obecnie instalowane mogły być użytkowane do 2016 roku. Wtedy hodowcy będą mogli spłacić zaciągnięte kredyty i osiągnąć zysk ze swoich inwestycji. Jeśli natychmiast przyjmiemy unijne przepisy, wielu hodowców poniesie straty.
O prężnie rozwijającym się drobiarstwie ostatnio zapomniano. Negocjuje się okresy przejściowe dla wieprzowiny, dla rynku zbożowego, a o drobiarstwie się nie wspomina. Tymczasem drobiarze liczą na okresy przejściowe, a nikt o to nie zabiega.
Takie obawy są wyrażane i jak będzie, nikt dzisiaj nie wie. Na pewno gdyby te przepisy zostały od razu rygorystycznie wprowadzone, chociażby w zakresie ograniczenia liczby ptaków w klatce, produkcja zostanie zmniejszona o 20%. Na pewno spowoduje to negatywne skutki ekonomiczne. Wiele danych, to dane szacunkowe np. dotyczące liczby starych i nowych klatek czy też struktury ferm. Podejmowanie ważkich decyzji na podstawie tych niepełnych informacji może przynieść nieoczekiwane rezultaty. Obawiamy się głosów mówiących, że mamy ważniejsze problemy niż drobiarstwo i jajczarstwo. Uważa się, że w tej branży można "zamieszać", a jeśli część hodowców będzie miała problemy, to będzie to ekonomiczny koszt integracji.
Jak pan interpretuje aferę z nitrofenem na tle wszystkich rygorystycznych przepisów narzucanych przez Brukselę?
Ta afera zataczająca coraz szersze kręgi jest dla mnie trochę grubymi nićmi szyta. W Niemczech w tej chwili toczy się wojna między lobby "zielonych" a lobby producentów intensywnego chowu drobiu, bydła i trzody chlewnej. To wygląda tak, jakby chciano "zielonym" udowodnić, że ich ekologiczne produkty też mogą się okazać zagrożone i niepewne. Takie odnoszę wrażenie. Sama afera jest bardzo przykra i tragiczna w skutkach. Ma zły wpływ psychologiczny na naszych konsumentów, czujących się niepewnie w stosunku do oferowanej im żywności. My cały czas mamy nadzieję, że nas to nie dotyczy, że stosujemy pasze właściwe i nie zanieczyszczone. Chociaż w obecnej sytuacji kryzysu na rynku, presja ekonomiczna jest ogromna i może prowadzić do nieuczciwych działań w pogoni za łatwym zyskiem. Zakładamy jednak, że mimo, iż gniecie nas konkurencja, hodowcy i wszyscy związani z drobiarstwem starają się być maksymalnie uczciwi.
Również na rynku drobiarskim kolidują działania "zielonych" i czysto ekonomiczne posunięcia. Czy ma pan pomysł na złoty środek godzący te dwie siły?
Nie możemy ulegać ekoterrorystom. "Zieloni" to jedna strona medalu. Z drugiej strony są działania ludzi pracujących na rzecz ochrony środowiska i one nie mogą być postrzegane negatywnie. Firma Hartmann produkuje opakowania z masy makulaturowej. Na naszych produktach umieszczamy zielone drzewko i jesteśmy w jakiejś formie "zielonymi". Ale ochrona środowiska nie może się przekształcić w ekologiczny terroryzm. Mam tu na myśli na przykład całkowity zakaz chowu w klatkach. Trzeba wziąć pod uwagę także skutki ekonomiczne i higieniczne. Hodowanie kur na trawie powoduje szereg ujemnych skutków jak: brudzenie jaj czy też choroby drobiu np. ptasia grypa we Włoszech. Być może kury lepiej czują się na takich wybiegach, ale tego nie wiemy na pewno. Poza tym afera z nitrofenem dowodzi, że eko nie zawsze jest takie zielone jak "zieloni" by chcieli.
Dziękuję za rozmowę.
Zakopane 21.06.2002 r.