Włoskie cytrusy, symbol południa kraju są zagrożone - alarmują rolnicy. W ciągu ostatnich 15 lat ścięta została jedna trzecia drzewek pomarańczowych. Rośnie też coraz mniej cytryn i mandarynek. Uprawy znikają w zastraszającym tempie - podkreśla branża.
Związek rolników Coldiretti, przedstawiając skalę kryzysu włoskich upraw cytrusów, ostrzega, że grozi im wymarcie, bo to, co dzieje się ostatnio, to prawdziwa rzeź - dodaje.
Od 2000 roku powierzchnia upraw skurczyła się o 60 tysięcy hektarów. Pozostało 124 tysiące hektarów, przede wszystkim na Sycylii oraz w Kalabrii.
Zauważa się, że tej drastycznej redukcji winne są ceny skupu, które nie pokrywają kosztów ponoszonych przez rolników w czasie zbiorów. To wszystko, twierdzą, jest rezultatem nieuczciwej konkurencji i masowego sprowadzania pomarańczy i cytryn z zagranicy.
Rolnicza organizacja mówi o prawdziwej „inwazji” owoców z zagranicy. W ciągu 15 lat wartość importu podwoiła się, osiągając w zeszłym roku rekordową ilość 480 tysięcy ton.
Mimo - jak się zauważa - zalania rynku przez tańsze importowane owoce cytrusowe, ich konsumpcja we Włoszech znacznie spadła w minionym piętnastoleciu; w przypadku pomarańczy jest to redukcja o jedną piątą na każdego mieszkańca, a mandarynek - aż o połowę.
Innym zjawiskiem jest też masowy import taniego soku pomarańczowego, co również oburza krajowych producentów. Wiele z tych napojów, zauważa się, pochodzi spoza Unii Europejskiej, a to - ostrzegają - oznacza brak gwarancji jakości.
(PAP)