Konsumenci dbający o zdrowie, powinni na sklepowych półkach szukać żywności wysokiej jakości oznaczonej „Bez GMO" lub „Wyprodukowano bez stosowania GMO". Tylko sięgając po certyfikowaną żywność, mają pewność, że spożywane przez nich produkty rzeczywiście nie zawierają genetycznie zmodyfikowanych organizmów. Jest to istotne zwłaszcza w przypadku żywności pochodzenia zwierzęcego, gdyż producenci nie muszą zamieszczać na opakowaniach informacji, że zwierzęta były karmione paszami zawierającymi GMO.
Wybierając certyfikowane produkty wolne od GMO, konsumenci mogą wykluczyć ryzyko spożywania genetycznie zmodyfikowanej żywności, której na świecie systematycznie przybywa, gdyż rośnie powierzchnia upraw GM. Powstanie nowego rodzaju roślin - modyfikowanych genetycznie - stało się możliwe dzięki rozwojowi biotechnologii i inżynierii genetycznej. Dzięki wprowadzeniu genów z innych gatunków, możliwe było m.in. uzyskanie roślin odpornych na wirusy, pestycydy czy szkodniki. Choć w Europie, zwłaszcza w krajach Unii Europejskiej, obserwuje się odmienną tendencję niż na pozostałych kontynentach (powierzchnia upraw roślin GM się zmniejsza), to również i tutaj, na sklepowych półkach, nie brakuje żywności zawierającej GMO - np. z dodawaną do wielu różnych produktów importowaną, genetycznie zmodyfikowaną soją.
Sięgając po jogurt lub serek, nie wiemy z jakiego mleka został wyprodukowany - czy krowy były karmione paszami zawierającymi GMO. Tych informacji nie znajdziemy bowiem na opakowaniu produktu. Jeśli na etykietach artykułów mleczarskich nie ma oznaczenia „Wyprodukowano bez stosowania GMO" , to prawdopodobieństwo, że do produkcji zostało wykorzystane mleko od krów karmionych paszami zawierającymi genetycznie zmodyfikowane organizmy jest bardzo duże. Dlaczego? Ponad 80% światowej produkcji soi stanowią odmiany, które zostały zmodyfikowane genetycznie. Tymczasem to właśnie importowana soja jest głównym źródłem białka w paszach dla zwierząt - nie tylko bydła, ale także trzody chlewnej czy drobiu. Najpopularniejsza jest soja z modyfikacją genetyczną polegającą na nabyciu odporności na działanie herbicydu, którego czynnym składnikiem jest glifosat - środek powszechnie stosowany do walki z chwastami. Uprawiane są też GM odmiany soi odporne na szkodniki, a także o zmienionej zawartości kwasów tłuszczowych. Natomiast jeśli wybierzemy jogurt lub serek, na opakowaniu którego znajduje się zapis „Wyprodukowano bez stosowania GMO", oznacza to, że powstał z mleka od krów karmionych paszami niezawierającymi genetycznie zmodyfikowanych organizmów, a GMO zostało wykluczone na każdym etapie produkcji. Dostawcy mleka do zakładów mleczarskich posiadających certyfikaty „Bez GMO" mogą kupować pasze tylko u certyfikowanych producentów, których z każdym rokiem przybywa.
- Trend bez GMO jest widoczny - mówi Marta Guzewicz, kierownik ds. zapewnienia jakości w DSM Nutritional Products, zajmującej się produkcją pasz, która posiada certyfikat „Bez GMO" według standardu Polskiej Izby Mleka. - Klienci często pytają o certyfikat, można powiedzieć, że dziś jest on już standardem, po prostu trzeba go mieć.
Zauważa, że sygnał idzie od konsumentów, którzy chcą się zdrowo odżywiać, poszukują żywności jak najbardziej naturalnej - nie tylko produktów bez GMO, ale także bez antybiotyków, ekologicznej. A firmy starają się sprostać tym oczekiwaniom.
Kampania „Wolne od GMO" realizowana jest przez Polską Izbę Mleka i sfinansowana z Funduszu Promocji Mleka.
Polska Izba Mleka