Przemysł zbożowy nigdy nie był pod taką presją brukselskich urzędników, jak choćby branża mięsna czy mleczna. Znalazł się natomiast pod ogromną presją rynku, o czym była mowa na seminarium podczas tegorocznej POLAGRY FOOD.
Kończenie się procesów dostosowawczych do Unii nie sprawiło, by branża zbożowa mogła odetchnąć. Okazuje się, choć jeszcze niedawno wydawało się to trudne do wyobrażenia, że spada spożycie chleba. I głównie to dziś zaprząta uwagę ludzi związanych z przemysłem zbożowym.
Spadek ten napędzany jest modą na inne niż dotąd odżywanie. Rynek potrzebuje produktów o jak najmniejszej liczbie kalorii, a chleb uchodzi za produkt wyjątkowo tuczący. Wielki boom przeżywa produkcja wszelkiego rodzaju specjalnych, niskokalorycznych chlebków, chrupek, i innych tego rodzaju produktów. Kłopot w tym, że ten rynek zdominowały firmy z innych krajów Europy – producenci, którzy wcześniej mieli okazję zauważyć trendy i wyczuć koniunkturę, choćby na podstawie doświadczeń w ich krajach, gdzie nowe mody żywieniowe pojawiły się wcześniej.
W Polsce nowe trendy są widoczne praktycznie od zmiany ustroju, kiedy tylko na półkach sklepowych pojawił się wielki wybór różnych towarów. Jak dotąd, nie przełożyło się to jednak na odpowiedni udział polskich producentów w rynku nowych wyrobów. Mamy doskonały chleb i tradycyjne wyroby piekarskie, produkowane z dobrej jakości zbóż i innych składników. Ale to dziś za mało dla konsumenta.
W zintegrowanej Europie nie można postawić tamy wyrobom zagranicznej konkurencji metodami administracyjnymi, o ile chodzi o rywali z obszaru Unii. Konkurować można tylko w jeden sposób – promując własny, oryginalny produkt, i to na tyle dobry, by bronił sam siebie. Nie można odwoływać się do uczyć patriotycznych, bo to jest we wspólnej Europie niedozwolone. Branży zbożowej pozostaje ucieczka do przodu – taka była konkluzja seminarium.