Mimo, że w Polsce hucznie ogłoszono otwarcie rynku chińskiego jednak wciąż tam nie eksportujemy. Tajlandia wybrała inną, skuteczniejszą strategię. Oficjele z Tajlandii oraz Chin zebrali się kilkanaście dni temu w jednym z portów rzecznych w chińskiej prowincji Yunnan, aby obserwować przyjęcie 14 kontenerów z tajlandzkim mięsem drobiowym.
Dostawa ta była symbolicznym początkiem wznowienia eksportu drobiu z Tajlandii do Chin. Na eksport do Chin zgodę otrzymało 19 zakładów drobiarskich z Tajlandii. Powrót na rynek chiński był bardzo długi ponieważ import z Tajlandii chińskie władze zablokowały w 2014 roku po wybuchu w Tajlandii grypy ptaków. Analitycy sądzą, że eksport z Tajlandii do Chin może zastąpić dostawy z Francji, Meksyku i z amerykańskiego Teksasu (wszystkie te kierunki są przez Chińczyków teoretycznie zablokowane).
Tajlandzcy producenci wiążą duże nadzieje z postępowaniem antydumpingowym, które chińskie władze prowadzą w stosunku do Brazylijczyków (na podstawie doniesień chińskich producentów). Zastąpienie choć części brazylijskich dostaw byłoby nie lada sukcesem gdyż brazylijski udział w imporcie drobiu do Chin wynosi aż 85 procent (w 2016 roku Chiny odebrały 600 tys. ton mięsa brazylijskich kurcząt o wartości około 1,2 mld dolarów).
Spekuluje się, że za sukcesem w wejściu Tajlandii na rynek chiński stoją przede wszystkim inwestycje w Chinach, których dokonuje tajlandzki kapitał, w tym przede wszystkim gigant drobiarski Charoen Pokphand. Wejście Tajlandii do Chin to niezbyt dobra wiadomość dla ewentualnych polskich wysyłek do Chin. Tajlandzkie firmy korzystają bowiem z wolnego handlu z Chinami w ramach azjatyckiej umowy o wolnym handlu.
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz