Prawie 80 procent wikliniarskich wyrobów z okolic Rudnika trafia na rynki unii europejskiej. Utrzymuje się z tego kilkadziesiąt tysięcy rodzin. Dzięki temu Rudnik i okolice uniknęły skutków bezrobocia. Wikliniarze, którzy dziś obchodzą swoje święto mają nadzieję, że popyt na ich wyroby będzie jeszcze rósł.
W rodzinie państwa Baranów z Rudnika umiejętność wyplatania koszy przekazywana jest z pokolenia na pokolenie. Tego - jak mówi pan Franciszek nie da się nauczyć w szkole. Wszystko czego się dorobili zawdzięczają wiklinie. Wychowali i wykształcili czwórkę dzieci, które też od małego uczyły wyplatania koszy. A że się przydaje można było się przekonać gdy mieszkańcy gminy masowo tracili pracę w zakładach w Nisku i Stalowej Woli. Teraz utrzymanie daje im wiklina. A popularność wiklinowych wyrobów wciąż rośnie. Świadczą o tym tłumy, które z całej Polski zjechały do Rudnika Nad Sanem na święto wikliniarzy i imprezę handlową Wiklina 2004.