Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej, wraz z upływem okresu przejściowego, polscy pracownicy nie będą dyskryminowani w dostępie do rynków pracy krajów unijnych – wynika z raportu polskich ośrodków badawczych.
Z raportu Urzędu Komitetu Integracji Europejskiej zawierającego wyniki prac
polskich ośrodków badawczych wynika, że nie należy przypuszczać, by emigracja
zarobkowa Polaków przyjęła charakter stały. Powodem będzie stopniowe
wyrównywanie się poziomów życia w krajach członkowskich.
Naukowcy
podkreślają, że po wejściu do Unii będziemy mieli raczej do czynienia z
emigracją zarobkową o charakterze okresowym. Z otwarcia europejskich rynków
pracy w największym stopniu skorzystają osoby podejmujące pracę w rolnictwie,
hotelarstwie czy budownictwie.
W dłuższym okresie, w związku z wyższymi
żądaniami płacowymi, część polskich pracowników może zostać wyparta przez tańszą
siłę roboczą z innych państw (np. byłych republik radzieckich), co spowoduje ich
powrót do kraju. Sytuacja taka będzie mogła mieć miejsce tylko w przypadku
radykalnej poprawy sytuacji na rynku pracy i możliwości znalezienia zatrudnienia
w Polsce.
Zdaniem naukowców, migracje zatrudnieniowe pozwalają poznać
nowe środowiska pracy, uzyskać dodatkowe kwalifikacje oraz pogłębić znajomość
języków obcych. Migracji towarzyszą jednakże koszty społeczne, wynikające
głównie z konieczności rozstania z rodziną oraz lokalnym
środowiskiem.
Okresy przejściowe będą kształtowane indywidualnie przez
poszczególne państwa członkowskie. Irlandia, Grecja, Holandia, Dania i Szwecja
zapowiedziały już wcześniej, że otworzą swój rynek pracy dla przybyszów z nowo
przyjętych krajów od chwili rozszerzenia Unii.
Pod koniec ubiegłego roku
Wielka Brytania zapowiedziała, że otworzy swój rynek pracy dla nowych
członków Unii w momencie ich przyjęcia do UE, czyli od maja 2004 roku. Natomiast
Niemcy i Austria zamierzają czekać z otwarciem rynku pracy od dwóch do siedmiu
lat.