Polscy rolnicy są zaniepokojeni proponowanymi przez KE cięciami we Wspólnej Polityce Rolnej w planach wieloletniego budżetu UE. Zdaniem Krajowej Rady Izb Rolniczych projektowane zmniejszenie wydatków na rolnictwo będzie realnie znacznie większe, niż twierdzi KE.
"Od dłuższego czasu oczekiwaliśmy wyrównania dopłat bezpośrednich i zabezpieczenia na ten cel środków w budżecie UE. Po pierwszych komunikatach widać, że tego wzrostu na wspólną politykę rolną w cenach stałych nie ma, a jest nawet wyraźny spadek" - mówił na wtorkowej konferencji prasowej w Brukseli prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych (KRIR) Wiktor Szmulewicz.
Przedstawiciele rolników przyjechali do belgijskiej stolicy, aby zaprezentować stanowisko wobec projektu wieloletnich ram finansowych na lata 2021-2027. Zawierające 14 punktów oświadczenie na ten temat, przygotowane przez KRIR, trafi do Komisji Europejskiej, Rady UE, Parlamentu Europejskiego oraz obecnej i przyszłej prezydencji.
Polskie zrzeszenie przedstawiło swoje szacunki dotyczące realnego spadku nakładów na rolnictwo, jaki wynika z projektu wieloletniego budżetu UE. KE podała, że cięcia wyniosą około 4 proc. w I filarze, z którego realizowane są dopłaty bezpośrednie, natomiast w II filarze, który finansuje rozwój obszarów wiejskich, mają wynieść 7 proc.
Szmulewicz wskazywał, że uwzględniając inflację, cięcia w cenach stałych wyniosą tak naprawdę 10 proc. w I filarze oraz 15 proc. w II. Według wyliczeń think tanku Farm Europe II filar w latach 2021-2027 może być mniejszy nawet o 21 proc. To mogłoby oznaczać poważny cios dla polskich rolników, bo teraz dzięki możliwości przesuwania 25 proc. środków między filarami dopłaty bezpośrednie dla nich są większe.
Bez uwzględniania przesuwania środków między filarami dopłaty bezpośrednie dla polskich rolników wyniosłyby 216 euro na hektar, natomiast po przesunięciu (i tyle realnie dostają teraz rolnicy) jest to ponad 240 euro. Poza zmniejszeniem II filara niepokojąco dla polskich rolników brzmią też nieoficjalne na razie zapowiedzi ograniczenia możliwości przesuwania środków między filarami do 10 proc. (teraz to 25 proc.). Jeśli faktycznie tak się stanie, będzie to oznaczało, że rolnicy dostaną mniejsze dopłaty.
"Zmniejszenie filara II będzie oznaczało, że przesunięcie takiej ilości środków jak obecnie może być niemożliwe. Z tego tytułu płatności mogą być mniejsze. To ogromne zagrożenie dla Polski" - mówił prezes KRIR.
Zwrócił uwagę, że dopłaty mają znaczenie nie tylko dla samych rolników, ale też dla gospodarki jako takiej. Rolnictwo w Polsce - mówił Szmulewicz - to ogromny rynek pracy; sektor ten generuje nadwyżki eksportowe, a wraz ze wzrostem liczby ludności na świecie może jeszcze zyskiwać na znaczeniu.
Przedstawiciele rolników obawiają się też, czy konflikt władz w Warszawie z KE dotyczący praworządności nie odbije się negatywnie na środkach kierowanych na wieś. "Nie można karać polskich rolników za coś, za co nie odpowiadają" - apelował Szmulewicz. Przyznał jednocześnie, że projekt budżetu zaprezentowany przez Komisję nie jest krzywdzący z punktu widzenia Polski, bo wszystkie kraje są dotknięte cięciami.
Rolnictwo w unijnym budżecie, choć dalej jest jego ogromną częścią, w ostatnich dekadach traci systematycznie na znaczeniu. O ile przed 2014 rokiem Wspólna Polityka Rolna stanowiła ponad 40 proc. wspólnej kasy, to w obecnej perspektywie jest to już około 37 proc., a w siedmiolatce rozpoczynającej się w 2021 roku ma to być poniżej 30 proc.
Zdaniem szefa komisji rolnictwa Parlamentu Europejskiego Czesława Siekierskiego budżet UE na rolnictwo na lata 2021-2027 będzie w ujęciu realnym mniejszy o 43 mld euro niż obecny. W jego ocenie, choć rolnicy w euro dostaną w płatnościach zbliżone sumy, to realnie, uwzględniając inflację, ich wartość spadnie o kilkanaście procent.
Krzysztof Strzępka (PAP)